O tegorocznym koncercie zagranym przez Paula Di’Anno w krakowskim klubie Lizard wypadałoby jak najszybciej zapomnieć. Jednak nie będzie to łatwe ponieważ ów gig został utrwalony na DVD zatytułowanym "The Beast Arises".
Były wokalista Iron Maiden to dziś sceniczne zwierzę, ale w złym znaczeniu tego słowa. Oprócz niechlujnego śpiewu Di’Anno zachowuje się na scenie mało profesjonalnie. Nie uczyniłbym z tego zarzutu, gdyby nie fakt, że bilety na koncert nie były rozdawane za darmo. Mniejsza o to, że Di’Anno sprawia żenujące wrażenie jakby miał się przewrócić przy każdym kolejnym postawionym kroku, ale jego uzewnętrznienia kierowane pomiędzy utworami w stronę publiczności są po prostu irytujące. Muzyk ochoczo opowiada o swojej przecież mało imponującej twórczości, twierdzi iż zarabianie forsy na muzyce nie jest dla niego ważne, a mniej aktywnych fanów spod sceny określa mianem śmieci.
Pewnie można by mu wybaczyć wiele grzechów. Di’Anno to w końcu człowiek z doświadczeniami, które wystarczyłyby do napisania niejednej biografii, a przy tym zdaje się, że jego sympatia do Polski wcale nie jest wyrazem kurtuazji. Tyle że aktualna kondycja wokalna muzyka jest w kiepskim stanie. Niepokorny Di’Anno nie wyrabia na scenie przede wszystkim w ostrych heavymetalowych numerach, które stanowiły zasadniczą część setu w krakowskim Lizardzie. Gorzej, że większość zagranych utworów to kompozycje zarejestrowane na dwóch pierwszych krążkach Iron Maiden, gdy Di’Anno święcił swoje najlepsze lata. Dziś granie przez niego na żywo takich numerów, jak "Wrathchild", "Prowler" czy "Running Free" wyłącznie go pogrąża, czemu "The Beast Arises" daje wyraz. Nowe DVD świadczy o tym, że Di’Anno to wokalista wyprany z charakterystycznej maniery, a zarazem płytki i zmęczony. Przecież nie zawsze tak było. Aktualnie muzykowi pozostały wyłącznie wyobraźnia i specyficzne poczucie humoru, które na heavymetalowej scenie znaczą niewiele.
Trochę lepiej podczas koncertu zaprezentowali się młodsi koledzy byłego frontmana Iron Maiden. Czterej polscy instrumentaliści wpisali się w standard dobrych odtwórców, niekiedy pozwalając sobie na skromną dawkę improwizacji, jak choćby w wykonaniu legendarnego utworu "Killers". Jednak w ogólnym wrażeniu koncert zagrany przez Di’Anno wywołuje niesmak i zażenowanie, a jego wartość muzyczną należy określić jako minimalną. Poziomu wydawnictwa "The Beast Arises" nie podnoszą materiały dodatkowe, które zawierają galerię zdjęć, uporządkowaną dyskografię Di’Anno i krótki wywiad przeprowadzony z artystą przez Darka Świtałę. Być może blisko dwanaście minut rozmowy, która znalazła się na DVD stanowi fragment szerszego wywiadu, ale to i tak wystarczająco, aby odnotować sformułowanie prowadzącego wywiad skierowane do Di’Anno: "Jesteś inspiracją dla wielu młodych muzyków". Sądzę, że to gruba przesada, ale kto odważy się spojrzeć bestii prosto w oczy?
Di’Anno na pewno pozostawi po sobie trwały ślad w muzyce heavymetalowej jako wokalista na dwóch pierwszych albumach Iron Maiden. Po rozstaniu z kapelą muzyk nagrał kilka solidnych numerów, ale głośniej było o nim głównie z powodu nieinspirującego stylu życia. Wydawnictwa w stylu "The Beast Arises" chwały Di’Anno nie przyniosą, a będą świadczyły o jego muzycznym upadku. To nie jest materiał, który przejdzie do historii.
Konrad Sebastian Morawski