Zombiefication

Procession Through Infestation

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Zombiefication
Recenzje
2014-11-26
Zombiefication - Procession Through Infestation Zombiefication - Procession Through Infestation
Nasza ocena:
6 /10

Groźna ekipa z Zombiefication ma kilka atutów, które powinny uczynić ją choć odrobinę kultową - a dziś ów status można osiągnąć nawet bez płyty na koncie. Na razie jednak plan ten chyba się nie sprawdza.

Po pierwsze więc, pochodzenie. Najwięcej punktów na starcie zapewnia Skandynawia, ale Ameryka Środkowa i Południowa też dają radę. Meksyk? Jak najbardziej, bo przecież - biorąc pod uwagę medialne doniesienia - trzeba być nie lada twardzielem, by przeżyć tam choćby kwadrans. Przy zaprawionych w bojach Meksykanach, wymuskani beneficjenci państwa socjalnego w norweskim czy szwedzkim wydaniu mogą im co najwyżej kejsy nosić. Co tam fjordy i lasy przy masowych grobach i ciągłych wojnach narkotykowych, pozostawiających po sobie w całym kraju bezgłowe ciała ofiar. Duży plus!

Po drugie, nazwa. Z pewnością nie zaszkodzi, jeśli kończy się na "-tion". Obliteration, Tribulation, Evocation, by nie pominąć takich legend jak Immolation czy Incantation. Dodatkowy bonus za zombie w nazwie. Zombie zawsze w cenie. Plus numer dwa. Po trzecie, skład osobowy. Duety rosną w siłę, choć Zombiefication brakuje nieco jaj i nie wychodzą na scenę, jak Bolzer, tylko we dwójkę. Nad tym aspektem warto więc jeszcze trochę popracować.

Po czwarte, tematyka tekstów. Tu skorzystam z informacji promocyjnej dołączonej do krążka - praktyki voodoo, wierzenia religijne, fetysze, kult węża, składanie rytualnych ofiar, i tak dalej. Może trochę brak grobów, rozkładających się zwłok i oczywiście szatana, ale i tak brzmi to wszystko całkiem nieźle. Plus, to oczywiste. Oraz wreszcie last but not least - muzyka. Jak nietrudno się domyślić, Zombiefication wzięli na warsztat death metal z wyraźnie oldschoolowymi i ewidentnie skandynawskimi ciągotami, wyszlifowany w niesławnym sztokholmskim Necromorbus Studio, w którym unosi się kultowa aura po m.in. Watain, Tribulation, Armagedda czy Destroyer 666.  

Wszystko co trzeba jest więc niby na swoim miejscu, ale niestety trzeci album Meksykanów "Procession Through Infestation" nie trzyma równego poziomu. Z 44 minut materiału można by wykroić bardzo przyzwoitą EPkę, umieszczając na niej, powiedzmy, cztery pierwsze kawałki. Wszystko wskazuje na to, że w przypadku Zombiefication presja nagrania kolejnego albumu nie przyniosła odpowiednio zgniłych owoców, w końcu Bolzer ma na koncie zaledwie dwa mini krążki, a jest dziś gorącym i chodliwym towarem, którego atrakcyjności (nie wnikam, czy opartej na racjonalnych podstawach) nie miał okazji pomniejszyć na przykład nierówny długograj. "Procession Through Infestation" zaczyna się naprawdę nieźle. "Procession" chwyta fajną galopadą, typowo szwedzkimi melodiami, dobrym wokalem z oldschoolowym pogłosem i kilkoma interesującymi pomysłami. Tę bardzo dobrą wizytówkę płyty podtrzymują kolejne niezłe "The Never Ending Quest" czy "Possession". Są pomysły, jest klimat, są melodie. Na tym etapie słuchacz nabiera nieodpartego przekonania, że w ten sposób mogą grać tylko Szwedzi, a z tym Meksykiem to jakaś ściema.

Niestety, począwszy od siedmiominutowego, piątego w kolejności i przekombinowanego (wyobraźcie sobie, że znalazło się tu nawet miejsce dla solówki perkusyjnej!) "Infestation", któremu bliżej do dark niż death metalu, Zombiefication dostaje zadyszki. A wydawałoby się, że w przypadku zombie to niemożliwe. Dłuży się ten kawałek w nieskończoność, a wraz z kolejnymi utworami duet nie wraca już niestety na właściwe tory. Pojawia się za dużo zwolnień, klimacenia, rozwlekłych, powtarzanych patentów. W konsekwencji album zaczyna nie dość, że męczyć, to jeszcze nudzić. Szkoda, bo przecież mogło być znacznie lepiej. Słychać, że Meksykanie mają sporo asów w rękawie i zwyczajnie czują takie granie. Tak czy owak, mimo że pomysłów nie wystarczyło im na pełne trzy kwadranse, i tak warto na Zombiefication zwrócić uwagę. No chyba, że melodyjny oldschool w szwedzkim stylu to zupełnie nie Wasza bajka.

Szymon Kubicki