Jednym z największych plusów rynku muzycznego jest to, że z biegiem czasu każdy z gatunków ewoluuje.
Za oceanem triumfują wszelkie odmiany core’ów, a w Europie metalowi puryści walczą z podobną, hipsterską odmianą blacku, jakim jest post-black, którą świetnie reprezentują nasze rodzime kapele jak np. Entropia czy Morowe. Również bardziej śmiercionośny gatunek grania jest stale modyfikowany przez coraz to nowsze zespoły, do których z pewnością mogę zaliczyć Sinful Carrion.
Tych pięciu gdańszczan świętuje właśnie wydanie swojego pierwszego longplaya "Just-World Hypothesis", utrzymanego zdecydowanie w duchu nowoczesnego death metalu. Panowie przygotowali osiem premierowych kompozycji, dopracowanych w każdym calu tak, aby nie zanudzić słuchacza już po pierwszych usłyszanych dźwiękach. Otwierający album "Cathexis" jest esencją tego, co możemy usłyszeć w reszcie utworów. Szczególnie zachwyca świetnie wyeksponowaną perkusją, która wraz z gitarami tworzy istną galopadę dźwięków.
Powstała niemal siedem lat temu kapela doskonale wie w jakim kierunku chce zmierzać, dzięki czemu dostaliśmy do rąk spójne kompozycje potwierdzające, że death metal nie zabrnął jeszcze w ślepą uliczkę. Większość kawałków utrzymana jest w dość szybkim tempie i znajdziemy w nich wiele świetnych solówek, których niestety zbyt często brakuje w dzisiejszych produkcjach. W takich kawałkach jak "Divine Intervention" czy "Human Backup" można zauważyć zamiłowanie zespołu do nowoczesnego blacku, przez co materiał zyskuje na różnorodności i cieszy ucho przy kolejnych odsłuchach. Warto zwrócić uwagę szczególnie na ostatni utwór "Collision Course", będący również singlem promującym omawiany materiał. Trudno nie zauważyć inspiracji znacznie melodyjniejszym graniem w stylu chociażby The Black Dahlia Murder, znalazło się tu nawet coś na kształt core’owego breakdownu. Zdecydowanie jest to najmocniejszy punkt na "Just-World Hypothesis", pokazujący w najlepszy sposób na co stać kapelę z Trójmiasta.
Najnowszy album Sinful Carrion nie odstaje od reszty deathmetalowych nagrań w naszym kraju, które od kilku dobrych lat stoją na światowym poziomie. Oczywiście kwintetowi jeszcze całkiem sporą brakuje do czołowych kapel, aczkolwiek jestem pewien, że kolejne wydawnictwo zapewne to zmieni. Na razie gdańszczanie zaliczyli dość mocny pełnoprawny debiut (nie licząc ep’ki "Arising From a Shallow Grave" z 2010 roku), który już w tym momencie może mocno namieszać na polskiej scenie.
Marcin Czostek