Kolejny album stołecznego Lostbone pokazuje nie tylko ewolucję zespołu, ale również zmiany, jakie stopniowo zachodzą w polskim nowoczesnym metalu.
Warszawiacy zaczynali od mniej lub bardziej poukładanego metalcore’a, aby z każdym kolejnym wydawnictwem kierować się bardziej w stronę groove metalu. Kierunek, obrany zresztą pod wpływem zmian na całej scenie, okazał się być słuszny. Dowodzą tego zagrane do tej pory koncerty u boku dużych gwiazd, jak i zapełniane sale na własnych setach.
Kwestią sporną pozostaje jedynie, czy aby na pewno Lostbone zasługuje miano zespołu wnoszącego coś nowego do krajowej ekstremy. Niezaprzeczalnie, zgrabnie mieszają popularnymi patentami, czasem zbaczając z wcześniej obranego groove metalowego kursu w stronę bardziej melodyjnych (acz niekomercyjnych) dźwięków sprawdzających się bardziej na plenerowych scenach niźli w klubach. Zresztą, pewnie i tu i tu, ale kiedy słucham "Not Your Kind" widzę Bartona i spółkę na festiwalach typu Ursynalia. Tam, gdzie młodych ludzi w bród a metalowe dźwięki są pożądane. Okazji do tego typu ataków na małżowiny uszne mają całkiem sporo, choć nie zmienia to faktu, że już to gdzieś słyszeliśmy. Mimo to, "Not Your Kind" pokazuje, że nowoczesny metal ma się u nas dobrze tylko brak mu wsparcia ze strony zwykłych metalheads, którzy nie gardzą ani amerykańskim metalcorem, ani szwedzkim melodyjnym death metalem, czy łojeniem spod znaku Lamb of God. Puryści rzeczywiście będą tym materiałem zawiedzeni, ale nieco bardziej otwarte głowy powinny Lostbone, zasłużenie, przyklasnąć.
Krążek cieszy też z innego powodu. Mianowicie dzięki palecie gości specjalnych, których wkład jest wcale niemały. Lipa z Illusion, który dopracował się statusu ikony polskiego ciężkiego grania dołożył tutaj swoją wokalną cegiełkę, a wtóruje mu, tyle że gitarą, Kosa - mózg Made of Hate. Ponadto, do gitarowego audytorium z pewnością przemówi udział Darona z Frontside, który nie od dziś słynie z solówek. Do tego dodajmy niemal "rodzinny" feat nadwornego grafika wielu krajowych zespołów, Łukasza Pacha, który tymczasowo wspierał kiedyś Frontside i wielokrotnie udzielał się w najrozmaitszych projektach, a obecnie pełni obowiązki wokalisty w macierzystym HugeCCM oraz deathmetalowym Vedonist.
Pach razem z Bartonem zgrabnie się uzupełniają, choć ten pierwszy, przyzwyczajony do prawdziwego ryczenia w tym numerze zdecydowanie wyjaśnia cały temat. Bezlitośnie napędzana blastem petarda "Not As Others" to jeden z najfajniejszych utworów na krążku. Dlaczego? Bo stylistycznie kompletnie odstaje od reszty, a poza tym, to czysty i trwający niecałe 2 minuty strzał między oczy, w dodatku słusznie umieszczony na końcu albumu, tak aby słuchacz pozostał doszczętnie sponiewierany. Cel jak najbardziej osiągnięty, a jako że za produkcję i realizację materiału odpowiada nie kto inny jak ZED, działo o nazwie Lostbone wali pełną mocą.
Grzegorz "Chain" Pindor