"Downfall" to trzeci duży album norweskiego Subliritum. Materiał stanowi kontynuację pomysłów zaproponowanych przez zespół na ostatnich krążkach.
Wciąż aktualne pozostaje pytanie, ile w twórczości Subliritum znajduje się rdzennego blacku, a ile muzycznego tête-à-tête z wpływami rozmaitych gatunków metalu. Daje się odczuć rozdarcie w norweskim zespole, tak jakby gitarzyści Dag Müller i Sverre Berntsen próbowali spełniać oczekiwania ortodoksyjnych fanów black metalu, zaś basista i klawiszowiec Celtus chcieli, aby zespół szedł w kierunku form przystępniejszych dla szerokiego odbiorcy. Muzycy sprawiają wrażenie, jakby ze sobą walczyli. Owszem, black metal jest przecież wojną, ale akurat w tej rywalizacji kompozycje zawarte na "Downfall" trochę tracą na spójności i sile przekazu. Surowe gitary po prostu często źle komponują się z podniosłymi partiami klawiszy. To tak jakby Burzum spotkał się z Dimmu Borgir, ale na to porównanie trzeba wziąć poprawkę, że obie wymienione norweskie ikony metalu są dobre w tym co robią - inaczej niż nierówne Subliritum.
W każdym razie osiem premierowych numerów zespołu to postęp wobec "A Touch of Death" z 2011 roku. Znakomicie wybrzmiała główna solówka gitarowa w zagranym w heavy metalowym tempie "Downfall of Empathy", a za klasykę NWOBHM można śmiało uznać wiodącą gitarę w "Dirth and Stone". Kilkukrotnie z niezłej strony pokazał się perkusista, który w nielicznych fragmentach albumu otrzymał szeroką autonomię, gdzie również słychać powiew wpływów znad Tamizy. Te skojarzenia odzwierciedlają pomysł na grę Subliritum. Owe rozdarcie, o którym wcześniej wspominałem. Tak czy inaczej, niezłe wrażenie robi też demoniczne otwarcie "Grotesque Wars", choć w podobny sposób zespół zagrał w następującym niedługo później "Into the Deep". Chwilami można odnieść wrażenie, że muzycy Subliritum wykazują również zainteresowanie bardziej podniosłymi formami. Słychać na ich trzecim krążku inklinacje symfoniczne, próbę zbudowania nastroju, podobnego do tworzonego przez wspomniany Dimmu Borgir.
Arcan, to wokalista, jakich w black metalu wielu, tzn. operujący mało urozmaiconą manierą i nie będący pionierem oryginalności w środkach przekazu, ale też solidny w wyśpiewywaniu kolejnych pogańskich wersetów. Być może Arcanowi brakuje wściekłości właściwiej najbardziej ekstremalnym formom blacku. Co innego, że Subliritum do owych form wcale nie aspiruje. "Downfall" zdecydowanie nie jest też materiałem dobrze wkomponowującym się do melodyjnego black metalu. Pod tym względem krążkowi brakuje większej liczby instrumentów, nośnych melodii i wysokobudżetowej oprawy. Szansa na sukces komercyjny zespołu może więc polegać na tym, że próbuje ciekawie łączyć w swej muzyce rdzenne brzmienie najbardziej mrocznego gatunku norweskiego metalu z żywiołowością brytyjskiego heavy. Całość na razie nie zachwyca, wiele kompozycji sprawia wrażenie przypadkowych i w żaden sposób ze sobą niepowiązanych, ale bez wątpienia w muzykach Subliritum czai się potencjał.
Konrad Sebastian Morawski