Scream Maker

Livin’ In The Past

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Scream Maker
Recenzje
2014-05-23
Scream Maker - Livin’ In The Past Scream Maker - Livin’ In The Past
Nasza ocena:
8 /10

Od jakiegoś czasu mówiło się w mediach, i poza nimi, o nowej nadziei polskiego heavy metalu - Scream Maker. Chwilę temu ukazał się debiutancki album zespołu "Livin’ In The Past".

Elektryzuje fakt, że w utworze "Stand Together", zaprezentował się sam Jordan Rudess. To pewnie wystarczyło za większość działań promocyjnych podejmowanych przez zespół, przynajmniej tych kierowanych do obszernego grona fanów Dream Theater. Tym bardziej, że ów kawałek to niezwykle zręczna i podniosła ballada, która stanowi mocny punkt albumu. Choć partie Rudessa nie są specjalnie rozbudowane, to nie sposób odmówić im magii właściwej legendzie. Muzyk skomponował i wykonał też intro do albumu, jak przystało na standardy heavy metalowe. Druga ważna sprawa to inna wielka osobowość, której partie możemy usłyszeć na debiucie Scream Maker. Chodzi o znakomitego Wojciecha Hoffmanna, autora porywającego solo w "Glory For The Fools". Zresztą, gitarzysta Turbo zarekomendował młodszych kolegów po fachu już przy okazji wydanej przez nich przed dwoma laty EP-ki "We Are Not The Same". I trzeba przyznać, że miał nosa, bo muzycy Scream Maker odważnie weszli na polski rynek heavy metalowy. Można odnieść wrażenie, że długo z niego nie zejdą.

Przemawia za tym zawartość "Livin’ In The Past". Niezależnie od tego, ilu gości pojawiłoby się na krążku - a jest ich jeszcze kilku - o walorach tego dzieła decydują przede wszystkim Sebastian Stodolak (wokal), Michał Wrona (gitara prowadząca), Marek Stanisz (gitara rytmiczna), Adam Radziłowski (bas) i Tomasz Nachyła (perkusja). Twórcy Scream Maker stanęli na wysokości zadania czerpiąc z dziedzictwa Iron Maiden, Judas Priest czy nawet Turbo. "Livin’ In The Past" to jako żywo esencjonalny przykład wskrzeszenia ideałów NWOBHM. Okazuje się, że to nurt ciągle żywy, a dwanaście kompozycji przygotowanych przez formację doskonale do niego pasuje.

Materiał zachwyca dynamizmem, świetnymi partiami gitar i melodyjnością. Dzieło czasami brzmi może nazbyt optymistycznie (np. "All My Life"), ale większą siłę rażenia mają kompozycje ostre, tnące i gryzące, a przy okazji naładowane znakomitymi zagrywkami gitarowymi (np. "In The Nest Of Serpents", "Glory For The Fools" i wychodzący na sztandary "Metalheads"). Muzycy Scream Maker lubią manewrować tempem. Spuszczeni ze smyczy często znajdują jakąś spokojną przystań, która w heavy metalu spełnia standardy ballady (np. tytułowy "Livin’ In The Past" i "Never Say Never"), ale to wciąż utwory, gdzie czuć niezniszczalnego ducha NWOBHM. Rzecz, która u niejednego fana tego nurtu powinna wywołać pozytywne skojarzenia.  

Muszę przyznać, że miałem pewne obawy, gdy w booklecie doczytałem, że za miks i mastering materiału odpowiada Alessandro Del Vecchio, będący też równocześnie autorem partii klawiszowych w "Fever". Jest to bowiem artysta i producent nierówny. Sposób jego pracy można porównać do stanów emocjonalnych kobiet w najbardziej trudnych dniach. Efekt jest zadowalający, czasem niezły, ale wymaga maksymalnego skupienia. Nieprzypadkowo właśnie przy "Fever" miałem kilka zarzutów wobec zespołu, bo odniosłem wrażenie, że Stodolak rozminął się z sekcją instrumentalną, jak w drugiej śpiewanej przez niego linijce, co zostało później kilkukrotnie powtórzone. Nie brzmi to zbyt przekonująco, choć na ogół temu wokaliście trudno cokolwiek zarzucić. Śpiewa charakterystycznie, z manierą z pogranicza heavy i power metalu. Tymczasem Del Vecchio miks i mastering wykonał nieźle, gdyż sound "Livin’ In The Past" jest świeży i nowoczesny.

Debiut Scream Maker to krążek cenny na polskiej metalowej scenie. Stojący u progu kariery heavy metalowcy znad Wisły zarejestrowali dzieło, które powinno otworzyć im drzwi do niezłej kariery. "Livin’ In The Past" nie jest jeszcze materiałem na miarę klasyki, ale brzmi bardzo obiecująco. To przy okazji też dowód, że okładki nie grają, bo grafikę cenionego Rosława Szaybo omijałbym w sklepie szerokim łukiem… inna sprawa, że niejaki Komutator niedawno zarejestrował materiał ozdobiony grafiką w podobnym, acz lepiej wykonanym koncepcie. To drobiazgi. Liczy się przecież heavy metal. W tym przypadku wyborny heavy metal.

Konrad Sebastian Morawski