Nie mam zamiaru porównywać Odrazy do polskich czy zagranicznych zespołów. W kontekście projektu składającego się z perkusisty Medico Peste i nowego gitarzysty Massemord nie ma po co odwoływać się do dokonań innych formacji.
Dlaczego? Z prostej przyczyny, gdyż doszukiwanie się wszelkich mód i trendów w black metalu to atak na sam gatunek, a poza tym, Odraza choć gra dźwięki mocno zachodnie (a dokładniej francuskie), raczej nie zarazi swoją muzyką metalowców spoza Polski.
Zwolenników black metalu muszę jednak rozczarować. To nie do końca wyłącznie wściekły i bluźnierczy materiał. Miejscami pojawiają się wstawki rodem z fusion czy jazzu, a blasty nie są najważniejsze. Oczywiście, ten element ma swoje miejsce (typowe "jedynki" jak i euroblasty), ale nie to jest motorem napędowym Odrazy. W przypadku tego projektu liczy się przede wszystkim obskurny, wstrętny klimat potęgowany przez przesiąknięte rozpaczą i nihilizmem teksty. Szara rzeczywistość opowiadana przez głos dobiegający z głośników jest paskudna, przesiąknięta wonią taniego spirytusu i otępienia mózgowego. Odraza choć muzycznie jak najbardziej zgrabna i skomponowana z niemałym polotem, może rzeczywiście zniechęcić. To materiał trudny, wymagający zarówno - nomen omen - trzeźwego podejścia w ocenie treści "Esperalem Tkane" jak i nie rzadko dość trafnych spostrzeżeń ujętych w warstwie lirycznej.
Muzycznie Odraza mocno odstaje od krajowej przeciętnej. Jeszcze do niedawna w Polsce dominował raczej prosty black metal, w większym stopniu będący wyziewem wkur…nia niż inteligentnym łomotem. Ale spokojnie, niezależnie od tego, czy Odraza stanie się stałym projektem studyjnym, a w przyszłości może nawet scenicznym, jeszcze ma czas na przebicie się do szerszego audytorium niczym Deafheaven. Zresztą, mam nadzieję, że "sukces" im nie grozi, bo takie twory smakuje się najlepiej kiedy są w podziemiu. Tam gdzie ich miejsce i gdzie wolność artystyczna pozostaje nieskrępowana.
Warto zapamiętać: Projekt duetu Priest i Stawrogin to nie ciekawostka dla hipsterów z Off Festivalu, a muzyka przed duże M, która męczy i wymaga, a co najważniejsze, nie pozostawia wątpliwości co do tego, że Polak potrafi. A że po wódzie, to inna sprawa…
Grzegorz "Chain" Pindor