Nowy nabytek Sumerian Records, prog metalowy The Kindred udowadnia, że w metalu jest jeszcze wiele do zaprezentowania.
Zwolennicy Periphery, The Mars Volta, At The Drive-In oraz Tesseract znajdą tutaj wszystko to co lubią. Genialne melodie, potężną dawkę harmonii i potężny miszmasz, który z pozoru może wydawać się niestrawny, ale w ostatecznym rozrachunku wymusza wciskanie przycisku repeat. Choćby tylko po to, aby posłuchać wokali Davida Journeaux.
The Kindred to nie debiutanci, gdyż jeszcze do niedawna zjeździli Amerykę północną pod szyldem Today I Caught The Plague. Kto o zespole nie słyszał, ten zapewne nie śledził rekomendacji samego Devina Townsenda czy hurra-optymistycznych wypowiedzi Jeffa Loomisa z Nevermore. Zespół z Ottawy szybko zaskarbił sobie uznanie fanów progresywnego grania, ale dopiero teraz, po zmianie nazwy i znalezieniu stosownego labelu, mogą osiągnąć sukces na jaki w pełni zasługują. Dziesięć kompozycji składających się na "Life in Lucidity" miejscami przypomina stonowane Protest The Hero ocierające się o klasyczny rock/metal a’la Led Zeppelin. Sekstet ma wystarczająco dużo talentu i godnych pozazdroszczenia umiejętności, aby móc porównywać ich do bardziej zasłużonych artystów, a jestem nawet skory stwierdzić, że sam Loomis, wbrew pozorom, mógł by się czegoś od nich nauczyć.
Nie sposób w pełni opisać bogactwa dźwięków stworzonych przez Kanadyjczyków. Jedyne co można, a co wręcz trzeba robić, to słuchać ich z zaciekawieniem i bez uprzedzeń do tych "nowych" kapel. Panowie hołdują organicznemu brzmieniu, stawiają na dynamikę kompozycji, których nie powstydziłby się jeden z songwriterskich geniuszy Louis Dubuc znany z mathmetalowego Of Legends oraz niemal popowego The Secret Handshake. The Kindred najciekawiej wypada we fragmentach w których zrzucają z siebie metalowe kajdany na rzecz wirtuozerskich zapędów ("Millenia"). Zresztą, metal czy w ogóle rock, jest tutaj li tylko punktem wyjścia do zabawy dźwiękiem, a jak się okazuje również słowem.
Gdybym był mniej osłuchany z prog metalowymi nowinkami padłbym przed nimi na kolana. Na razie czuję mocne przyciąganie do ziemi. Bez dwóch zdań "Life in Lucidity" to jeden z pretendentów do miana progowego krążka roku. A przecież 2014 dopiero co się zaczął..
Grzegorz "Chain" Pindor