Przed tysiącem lat u połabskich Ranów rozegrała się tragedia! Zazdrość i zawiść wywołały wojnę i pożogę. Zbezczeszczono arkońskiego Svantevita! Nadszedł czas zapłaty!
To zdanie wyjęte wprost z nowego albumu Percival Schuttenbach mogłoby uchodzić za skromną ilustrację muzyki oferowanej przez ten niezwykle oryginalny zespół, choć nie tylko o muzykę w tym przypadku chodzi. To jako żywo kreacja zapomnianego świata i wyjątkowa możliwość koegzystencji z ważną częścią kultury słowiańskiej. Wokół rozważań definicyjnych można by nawet pokusić się o stwierdzenie iż "Svantevit" to śmiała wizytówka muzycznej antropologii - trudnego i niepopularnego kierunku we współczesnych standardach promocji. Tymczasem muzycy Percival Schuttenbach rozbłysnęli na polskim rynku muzycznym niczym chwała Świętowita na słowiańskiej polanie.
Zespół - mający już w dorobku trzy duże płyty - tworzy piątka muzyków. Wyłącznie uzdolnionemu perkusiście Andrzejowi Mikitynowi można by próbować przypisać sztywną rolę w procesie tworzenia, ponieważ gitarzysta Mikołaj Rybacki oraz niewiasty Katarzyna Bromirska, Joanna Lacher i Christina Bogdanova "przenikają się" na poziomie wokalno-instrumentalnym. Te niesamowite wymienności, następujące po sobie partie gitar i smyczków, a także fantastyczne kolaże głosowe budują w słuchaczu poczucie uczestnictwa w czymś znaczniej bardziej doniosłym niż pospolita płyta z muzyką. W tym kwintecie tętni pełnia życia! Percival Schuttenbach umiera i odradza się, wywołuje przerażanie i wzbudza radość, wreszcie przypomina o niebezpieczeństwie jakie niesie z sobą asymilowanie tradycji i historii.
Prócz wymienionych twórców w nagraniach "Svantevit" wzięła udział szeroka grupa zaproszonych gości zarówno z Polski, jak i kilku magicznych zakątków Europy. Tym sposobem nikogo nie powinien dziwić rozmach tego dzieła, gdzie w niezwykle barwnej palecie zarejestrowano instrumenty oraz partie wokalne. Odnieść można wrażenie, że "Svantevit" to dzieło stworzone przez kilkudziesięciu muzyków. To, w każdym razie, wiodącymi fragmentami nie tylko muzyka, ale również książka, film i gra. Rzadko spotykany w granicach naszego kraju świat pojemnych, aczkolwiek utrzymanych w założonym koncepcie inspiracji. Nie tylko granie i śpiew, ale też unaocznianie i recytacja w objęciach historii.
Duchy połabskich Ranów unoszą się w ośmiu utworach ułożonych zgodnie z przemyślanym konceptem. Utwory oddzielają wieszczby zaprezentowane w różnych postaciach, choćby w formie poematu Völuspá. Te wszystkie oryginalne muzyczne formy doskonale współgrają z żywiołową muzyką. Opisywanie jej w prostych słowach nie należy do najłatwiejszych zadań, ponieważ jeśli nad całością roznosi się metalowe rzemiosło, tak ilość rozlicznych dźwięków umiejscawia Percival Schuttenbach w gronie zespołów, które można określić mianem samo napełniającego się kociołka muzycznych inspiracji. Nie mam wątpliwości, że "Svantevit" to album wielki. Zarówno jeśli chodzi o samą muzykę, jak i o kulturę, która z niej w tym przypadku wynikła. Jestem pod ogromnym wrażeniem.
Czołówka polskiego folk metalu? Zaczyna pachnieć światem.
Konrad Sebastian Morawski