Darkness in a Different Light
Gatunek: Metal
Dziewięć lat Fates Warning kazali czekać swoim fanom na następcę "FWX" z 2004 roku. Czy warto było? Odpowiedź musi być twierdząca!
Każdy z muzyków tworzących aktualny skład Fates Warning przez ostatnie dziewięć lat był związany z różnymi projektami. Najważniejsi z nich, a więc wokalista Ray Alder i gitarzysta Jim Matheos nagrali świetne albumy, odpowiednio z Redemption i OSI. Ten ostatni zarejestrował też w 2011 roku znakomity album z Johnem Archem, w pracach nad którym udział wzięli również Joey Vera, Bobby Jarzombek i Frank Aresti. Rzec można zatem, iż materiał zatytułowany "Sympathetic Resonance" był formą przedbiegów przed wielkim studyjnym powrotem Fates Warning. Już wtedy dało się odczuć nadciągającą burzę, która uderzyła w 2013 roku pod tytułem "Darkness in a Different Light".
Biorąc pod uwagę ostatni album legendy z Connecticut, w jej składzie doszło do kilku zmian, choć to właściwie zmiany z kategorii esencjonalnych. Wszakże Frank Aresti z Fates Warning grywał jeszcze na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia, zaś Bobby Jarzombek to uznany drummer, który współpracował choćby z Robem Halfordem, o wieloletniej grze w Riot nie wspominając. Zatem budulec do progresywno metalowej konstrukcji został wyselekcjonowany wyjątkowo starannie. To słychać w niecałej godzinie rozpisanej na dziesięć utworów tworzących "Darkness in a Different Light". To dzieło, jakiego na rynku współczesnego prog metalu brakowało. Nieprzekombinowane, dosadne i pełne klasycznych pomysłów leżących u podstaw istnienia gatunku.
Autorami większości kompozycji są Ray Alder i Jim Matheos. Ów duet został wsparty przez Franka Arestiego ("One Thousand Fires") oraz Bobby’ego Jarzombka ("I Am"). Drobny fragment swojego geniuszu dołożył też Kevin Moore, który podpisał się pod tekstem do utworu "O Chloroform". Warstwa liryczna albumu została dobrze odzwierciedlona przy pomocy okładki autorstwa Conte di San Pietro. Chodzi bowiem o to, że zwierzę ciemności może usiąść każdemu na ramieniu i pozostać tam aż do wyssania najlepszych soków życia. "Darkness in a Different Light" nawiązuje do schizofrenii ujawniającej się w społeczeństwie, na ogół pod postacią rozdarcia pomiędzy różnymi wersjami prawdy i kłamstwa. Czy światłość wciąż jest światłością, a ciemność ciemnością? Muzycy Fates Warning napełnili słuchacza wieloma wątpliwościami, choć znalazła się tu również nadzieja, którą jest latarnia. Symboliczna konstrukcja zaczyna świecić dopiero wtedy, gdy jest już najciemniej. Aby do niej dotrzeć trzeba wyposażyć się w wytrwałość i grubą skórę. Zwierzę ciemności jest do pokonania!
W tym przekazie niedocenione legendy progresywnego metalu postawiły na résumé swojej dotychczasowej twórczości. Szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę takie dzieła jak "Parallels" z 1991 roku, "A Pleasant Shade of Gray" (1997), "Disconnected" (2000) oraz wspominany wcześniej "FWX" (2004). Nie chodzi bynajmniej o odcinanie kuponów, ale o próbę ponownego ujęcia tego zestawu emocji, które wpisały wspominane albumy w kanon gatunku. Na "Darkness in a Different Light" można odnaleźć zarówno krótkie kompozycje, jak na standardy zespołu z Connecticut, ale także utwory odpowiadające filozofii muzyki progresywnej. W tornadzie świetnych i soczystych riffów gitarowych, w podążaniu za rewelacyjnymi wokalami, wreszcie w próbie uchwycenia drobiazgów instrumentalnych. Takie jest Fates Warning na początku drugiej dekady XXI wieku.
Krążek charakteryzuje się bardzo skutecznymi żonglowaniem tempem kolejnych numerów, co jest znakiem firmowym Fates Warning. To również umiejętne dawkowanie i porcjowanie klimatu. Nic tu nie dzieje się od razu. Zespół buduje napięcie w słuchaczu, by ten oddał mu część siebie. Album trudno nazwać wirtuozerią progresywnego metalu, ale jego siła i dosadność muszą zachwycić entuzjastów starej prog metalowej szkoły. Trzeba też przyznać, że "Darkness in a Different Light" to niesamowita wręcz nośność kompozycji, które pomimo ciężaru gatunkowego zapisują się w umyśle skłonnym do ich ciągłego powtarzania w najbardziej trywialnych fragmentach życia. Klejnotem w koronie tego dzieła jest przeszło czternastominutowy "And Yet It Moves", będący w moim przekonaniu crème de la crème współczesnego stylu Fates Warning, a także symbolem esencjonalnego progresywnego metalu.
Wrażenia płynące z tego materiału można przedłużyć dodatkowym krążkiem, który został umieszczony w rozbudowanej wersji albumu. Dwie alternatywne wersje utworów z podstawowej tracklisty i dwa smakołyki live są w stanie jeszcze bardziej wynagrodzić czas poświęcony "Darkness in a Different Light". Ten krążek jest znakomitą porcją progresywnego metalu. Podaną przez najlepszych, choć nie zawsze docenianych. Raz jeszcze zapytam, czy warto było czekać? Teraz odpowiedzi musicie poszukać sami.
Konrad Sebastian Morawski