Powrót Armagedon, legendy polskiego death metalu, za sprawą albumu "Death Then Nothing" był sporym wydarzeniem. Kiedy przez cztery lata grupa z Kwidzyna nie dawała znaku życia, sądziłem, że szanse na kolejny album są nikłe.
A jednak! Bracia Maryniewscy i spółka powracają z drugą po reaktywacji płytą zatytułowaną "Thanatology".
Nagrania zostały zrealizowane w studiach Politechniki Gdańskiej, Sound Division oraz Piano Art Kwidzyn pod czujnym okiem Arkadiusza "Malty" Malczewskiego. Niech nie zwiedzie was przepełniona elektroniką "Soma" będąca tylko wprowadzeniem do śmiercionośnej jatki przygotowanej przez Armagedon. Już po chwili przechodzi on w napakowany blastami "Helix", ukazujący prawdziwe oblicze zespołu. Wisienką na torcie jest końcowy fragment utworu zaśpiewany przez Slavo w języku polskim.
Słychać, że panowie starali się przygotować dla fanów nowocześnie nagrany death metal w starym, dobrym stylu i trzeba przyznać, że w stu procentach im się to udało. Na płycie pojawiają się bardziej melodyjne fragmenty (o ile o takich można mówić w kontekście formacji) w "Corridor", który dzięki swoim masywnym zwolnieniom zapewne stanie się typową koncertową petardą. Zarówno w tej kompozycji, jak i w "Altar of Death" gościnnie wystąpił Cezary Augstynowicz z Christ Agony.
Wielkie brawa należą się wcześniej wspomnianemu Malcie, który wyciągnął z brzmienia zespołu to, co najlepsze. Nie zgodzę się z powtarzającymi się opiniami, iż nagrania Armagedon brzmią zbyt podobnie do Behemoth. W dzisiejszych czasach taki mastering jest na porządku dziennym, a porównanie do najlepszego zespołu metalowego w Polsce bardziej brzmi jak pochwała niż zarzut. Jedynym mankamentem jest zbyt krótki czas trwania płyty, ponieważ panowie przez 4 lata posuchy przygotowali tylko osiem numerów, z czego jeden to w połowie intro. To zdecydowanie za mało, jak na tak długi czas oczekiwania przez fanów.
Armagedon powrócił z kompozycjami nieco lepszym od tych zawartych na "Death Then Nothing". Twórczość formacji Kwidzyna to dalej świetny śmierć metal, zarejestrowany w sposób odpowiadający światowym standardom. "Thanatology" to album pokazujący jak powinno się grać brutalną muzykę w taki sposób, aby z nagrań nie wyrosła tylko i wyłącznie nic nie wnosząca ściana dźwięku. Pozycja obowiązkowa dla fanów gatunku.
Marcin Czostek