Alcatrazz

No Parole from Rock'n'Roll / Live Sentence / Disturbing The Peace / Dangerous Games

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Alcatrazz
Recenzje
2013-11-15
Alcatrazz - No Parole from Rock'n'Roll / Live Sentence / Disturbing The Peace / Dangerous Games Alcatrazz - No Parole from Rock'n'Roll / Live Sentence / Disturbing The Peace / Dangerous Games
Nasza ocena:
7 /10

Świetny wokalista, dwóch wybitnych gitarzystów, kilka niezapominanych hitów - reedycja płyt grupy Alcatrazz powinna zainteresować wszystkich fanów hard rocka i heavy metalu.

Na pomysł wznowienia głównej dyskografii Alcatrazz wpadło znane polskie wydawnictwo Metal Mind. Label błyszczy ostatnio w tej kwestii, serwując sporo reedycji niedostępnych (bądź słabo dostępnych) klasyków metalu - śledźcie uważnie "Gitarzystę", a z pewnością dowiecie się o innych. Jeżeli ktoś zastanawia się dlaczego sięgnięto po płyty załogi z Los Angeles, szybko wyjaśniam nawiązując do leadu tej recenzji. Po pierwsze przyczynkiem jest osoba Grahama Bonneta - byłego wokalisty Rainbow i Michael Schenker Group, legitymującego się też sporą ilością solowych płyt. W Alcatrazz towarzyszyli mu wybitni gitarzyści - na debiutanckim "No Parole From Rock'n'Roll" oraz koncertówce "Live Sentence" gra Yngwie Malmsteen, później zmienił go Steve Vai. No i wreszcie hity: "God Blessed Video" (tę piosenkę z pewnością kochają fani serii gier "GTA"), "Island in the Sun" czy "Hiroshima Mon Amour" to już klasyki. Wznowienie jest tym bardziej sensowne, że przecież od kilku lat Amerykanie sporadycznie koncertują i kto wie, czy nie pokuszą się o nagranie czegoś nowego, tudzież zawitanie do Polski…

Przypomnijmy więc sobie szybciutko, co czeka nas na poszczególnych krążkach. Nie ukrywajmy - prawdziwy, pełnokrwisty Alcatrazz to ten z ery Malmsteena. "No Parole From Rock'N'Roll" (1983) to kawał świetnego, typowego dla lat '80 metalu, ze sporą ilością klawiszy, miejscami może kiczowato podanych, ale z pewnością ubarwiających dość surową całość. Widać, że panowie stawiali wtedy na energię, unikali zbędnych dogrywek czy powtórzeń w studiu, przez co niektóre partie Grahama brzmią nieczysto. I o dziwo traktuję to jako komplement, bowiem te leciutkie fałsze dają kopa całości. Drugim elementem układanki jest gra Yngwiego, który spokojnie serwuje nam metalowe riffy, ale gdy przychodzi do strzelenia solówką, gitarzysta czyni to nad wyraz celnie. Dodajmy, że krążek po brzegi wypełniony jest znakomitymi piosenkami, od "Island In The Sun", poprzez "General Hospital" i "Hiroshima Mon Amour", skończywszy na "Too Young To Die, Too drunk To Live". Zdecydowanie najmocniejszy punkt dyskografii.

O pozostałych pozycjach nie można już tyle dobrego powiedzieć. Koncertówka "Live Sentence" (1984) jest niby poprawnie zagrana, ale brakuje jej energii, poczucia rockowego święta - reakcji publiczności praktycznie nie słyszymy. Pozostałe płyty studyjne "Disturbing The Peace" (1985) i "Dangerous Games" (1986) to, niestety, pozycje nieszczególnie warte uwagi. Pierwsza z nich przynosi co prawda wspomniany hit "God Bless Video", ale jest boleśnie przewidywalna, kopiuje wszystkie metalowe patenty i to w dość pokraczny, mało przebojowy sposób. Klawisze używane są tu na granicy wytrzymałości ludzkiego żołądka - za dużo lukru. I wreszcie Vai - zbyt efekciarski, za mało konkretny w swoich solówkach.

"Dangerous Games" z kolei to marzenia Alcatrazz o graniu pop metalu, próba stworzenia radiowych hymnów, które zbytnio nie obrażą fana muzyki gitarowej. Ani jedno, ani drugie grupie nie wyszło. Ale co ciekawe - to właśnie na tej płycie Bonnet śpiewa najefektowniej. Ot, taki paradoks.

Reedycje są wydane schludnie, wzbogacone o materiały bonusowe w postaci dodatkowych utworów. Twierdzę jednak, że w opakowaniu powinna znaleźć się jakaś książeczka - wypełniona zdjęciami, historią zespołu, lub chociażby tekstami. Czymkolwiek! Tymczasem słuchacz dostaje tylko typowy digipack 4P. Troszkę za mało…

Ogólnie jestem jednak zwolennikiem takich akcji - komu brakowało płyt Alcatrazz na półce, ten będzie mógł sobie uzupełnić kolekcję. Jeżeli jednak jesteście świeżakami w kwestii muzyki zespołu, polecam sięgnąć jedynie po debiutancki krążek.

Jurek Gibadło