Furia

W melancholii

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Furia
Recenzje
2013-11-13
Furia - W melancholii Furia - W melancholii
Nasza ocena:
7 /10

"W melancholii" to prawie dwudziestominutowa EP-ka jednego z rozlicznych projektów Nihila, które trudno już rozdzielić na główne i poboczne.

Mam tylko nadzieję, że Furia wkrótce stanie się tym najważniejszym, bo to, co prezentuje na swoim najnowszym wydawnictwie, stanowczo domaga się kontynuacji.

Ale po kolei. Rzeczona płyta została opatrzona niezwykle skromną szatą graficzną, stanowiącą niejako zapowiedź muzyki, której osobiście się nie spodziewałem. Co prawda był już rasowy black metal znany z MasseMord, były już elektroniczne eksperymenty w CSSABA, był wreszcie jednopłytowy projekt z Havokiem o dziwacznej nazwie Seagulls Insane and Swans Deceased Mining Out the Void. I choć folk przewijał się tu i tam, szczególnie na EP-ce "Halny" samej Furii, to jednak nigdy w aż tak rozbudowanej formie.

Pierwszy numer, "Z melancholika krew nie wypływa", zaczyna się dość niepozornie: pulsującym, elektronicznym brzęczykiem, do którego niespiesznie dołączają kolejne dźwięki. Skojarzenia mam tutaj bardzo naturalistyczne, ale taka jest też muzyka. Pradawna dolina budzi się do życia, poranna mgła powoli się podnosi, przebijają się pierwsze promienie Słońca… i wchodzi gitara. Gra kilka wysokich dźwięków, pojawiają się bębny, aż nagle wszystko milknie, a Słońce zakrywa ciemna chmura przesteru. Odtąd "jasne", melodyjne dźwięki będą się przebijać przez przybrudzone akordy, powoli wędrując ku końcowi utworu. Tuż przed nim jeszcze jedna chwila wahania - i do reszty dołącza akordeon.


Drugi i ostatni kawałek, "Napuchną mną drzewa", zaczyna się również typowo drone'owo. Dźwięki pokrewne do Earth, a nawet do rodzimego projektu Echoes Of Yul (w nieco lżejszej odsłonie). Akcja rozwija się podobnie, jak w poprzednim utworze - najpierw elektronika, później wysokie dźwięki gitary, wreszcie mocno przesterowane akordy. Zaskakuje końcówka z "mruczanymi" dodatkami, przypominające nieco "Zakończenie" z debiutu Morowe. To praktycznie jedyne wokale na całej EP-ce, przez co pozostaje ona raczej tworem instrumentalnym. Ale to właśnie one najbardziej mnie ujęły. Mają w sobie coś dzikiego, pogańskiego, a w połączeniu z gitarowym podkładem jako żywo kojarzą się z Górnym Śląskiem, skąd przecież Furia pochodzi. I nagle się urywają.

Kubeł zimnej ciszy wytrąca mnie z transu. Pozostaje jedna myśl: Furia straciła całą swoją furię, może więc pora zmienić nazwę zespołu na Melancholia? I wydać kiedyś EP-kę zatytułowaną "W Furii", zawierającą rasowy black metal z domieszkami awangardy, a na albumach studyjnych skupić się na ambiencie i folku? Może. Ale cisza trwa nadal, jakby mówiąc szyderczym głosem: "Czegokolwiek się spodziewacie na przyszłym długograju, grafomańscy krytycy - i tak was zaskoczę. Podpisano: Nihil".

Bartosz Nysler