Najbardziej techniczny wśród brutalnych i najbardziej brutalny wśród technicznych, do tego najbardziej kosmiczny jeśli chodzi o deathmetalowe liryki. Oto Wormed wraz z najnowszym potworem "Exodromos".
"Sci-Fi Death Metal", to chyba jedno z najzabawniejszych określeń tego bandu, a jednocześnie w pełni uargumentowane, bo rzeczywiście, tematyka astralna bierze u Hiszpanów górę. "Exodromos", to wielobarwny twór, muzyka z jednej strony wpasowująca się w klimaty brutalnego death metalu, z drugiej niebanalna, techniczna, czasem chaotyczna i niezwykle dopracowana. Muzyczna różnorodność nie pozwala ani na chwilę zwątpić w ten półgodzinny materiał. Szybko, jasno i klarownie, czasem mięsiście i nieznośnie, jak na brutali przystało. Jednak pełno tu przystanków umożliwiających zaczerpnięcie oddechu, przygotowujących na kolejny rejs szalonym promem kosmicznym. Brutalny death metal dawno nie brzmiał tak przejrzyście i przestronnie.
Jak na drugą płytę przystało, wypada wspomnieć o różnicach w porównaniu w wcześniejszym krążkiem. Po pierwsze, świetne brzmienie, każdy element zestawu perkusyjnego żyje własnym życiem. Pojawienie się nowego członka w składzie, Ricardo Meny za bębnami wpłynęło jedynie na plus. Do tego intrygujące gitarowe riffy, czasem tak nieoczekiwane, że wręcz progresywne. Kończąca partia w "Multivectorial Reionization" mówi sama za siebie. 10 lat wydawniczej przerwy daje się zauważyć, jednak są to bardzo pozytywne zmiany.
Otwierający album "Nucleon" to popis umiejętności wszelakich, dający jasno do zrozumienia, że panowie z Wormed nie próżnowali, lecz wkraczali na coraz to wyższe poziomy muzycznej ewolucji. Jak wspominałem, czasem zostajemy zaskoczeni w nieco inny sposób. Prócz eksperymentalnej utopii dźwięków, przychodzi w "Solar Neutrinos" moment monologu wspartego ambientem z filmów sci - fi. Uwielbiam takie smaczki, bo choć drobne, wpływają na pozytywne postrzeganie ambitnego albumu. Kończący płytę, "Xenoverse Discharger" to istny obłęd, co ciekawe, zaczynający się kilkuminutową wirtuozerią - hipnotyzujące instrumentarium złożone jest z fragmentów pojawiających się na poprzednich utworach. Trochę psychodeliczne, burza perkusyjnych blastów w koegzystencji z gitarowymi dysonansami - efekt jest niesamowity. To mój numer jeden na płycie, który mimo sporej dawki wcześniejszych nieoczekiwanych zwrotów akcji na "Exodromos", nawet w ostatnich chwilach krążka szokuje i zachwyca. Wormed prezentuje światowy poziom ekstremalnego grania, a pomysł i jego wykonanie stają się czynnikiem wyróżniającym ten nieprzeciętny zespół.
"Exodrom", przypomina mi doskonale wyszkolonego chirurga, który po godzinach oddaje się swojej pasji - rzeźnictwu, na dodatek poświęca się ukochanemu zajęciu pośród gwiazd, na statku kosmicznym. Oby tak dalej, bo taki talent należy ciągle szlifować.
Adam Piętak