Debiutancki album długogrający Komutator zatytułowany "Mental Sadism" to wyczekiwany powiew nowej fali metalu na polskim rynku.
Nie kryje się za nim żadna wytwórnia, nie ma też jakiejś szeroko zakrojonej akcji promocyjnej. To dzieło niezależne, szczere i prawdziwe, rezultat pasji pomnożonej przez ciężką pracę. Materiał nagrywano częściowo w Studio X, częściowo w Studio Strobo, a nawet w domowym studio zespołu. Na różnych szerokościach kraju. Może właśnie dlatego, że album powstawał w niesprzyjających okolicznościach to brzmi po prostu porządnie? Nie od dziś wiadomo, że stal hartuje się w ogniu. Muzycy Komutatora hartowali długo i cierpliwie.
Autorzy "Mental Sadism" ukryli się pod pseudonimami Ado, Andrew, Chjena, Igo oraz Kinder. Natomiast nad mixem i masteringiem albumu pracował Marcin Kiełbaszewski ze Studia X. Swoją pracę wykonał bez zarzutu, bo dzieło brzmi soczyście. A mówiąc wprost: kopie tyłek! W dziewięciu kompozycjach, rozłożonych na prawie czterdzieści minut muzyki, od początku do końca słychać zestaw rozgrzanych do czerwoności riffów gitarowych i uderzeń perkusji. Trzymając się tych, wcale nieprzypadkowych, hutniczych metafor trzeba powiedzieć, że "Mental Sadism" płonie od nadmiaru szybkości i ciężaru. To album, który wżera się w słuchacza. W wydaniu Komutatora określenie polski thrash metal brzmi dumnie. Nawet jeśli zespół nie trafił w złoty okres popularności tego gatunku, to śmiało może konkurować o wciąż szerokie grono fanów.
Debiutancki LP Komutatora to nie tylko esencjonalny thrash metal, ale również trochę transgranicznego przemytu. Na krawędzi death metalu poczułem się w "Eternal Flood", podobnie w najważniejszych fragmentach "Born To Sin" i "Psychosis Of Fear". Tu formacja budzi skojarzenia ze Slayerem. Swoją drogą mam wrażenie, że Ado w warstwie wokalnej inspiruje się Tomem Arayą. Na pewno posiada wszelkie predyspozycje by te inspiracje rozwijać. Brzmi nieźle! Siłą rzeczy musiało się tu też znaleźć trochę z punkowego nieokrzesania. Przynajmniej jeśli weźmiemy ogólną muzyczną wymowę albumu. Znowu zapachniało Slayerem? A skoro o przemycie mowa, w kompozycjach Komutatora wyczułem też trochę wpływów niedocenianego groove metalu. Myślę tu zwłaszcza o ścieżkach gitar w kawałku tytułowym i "Way Of Destruction". Igo i Kinder, gitarzyści Komutatora ukryli też kilka niespodzianek, bo albo się starzeję, albo w solówce gitarowej do utworu "The Iceman" usłyszałem motyw przewodni z kultowej "Stawki Większej niż Życie".
O niewątpliwym talencie instrumentalistów i wokalisty do tworzenia thrash metalu, ale też o ich wielkiej odwadze świadczą również inne patenty, które premierowy LP Komutatora uczyniły ciekawszym. W utworze "Malapane Valley Thrashers" zupełnie niespodziewanie oddano w języku polskim konkretny hołd dla lokalnego zespołu piłkarskiego z Ozimka. Chciałbym to usłyszeć na trybunach! Po polsku wybrzmiał też utwór zamykający album czyli "Psychosis Of Fear". To dobry pomysł, bo ze świecą szukać w metalowej szufladzie kompozycji napisanych w rodzimym języku. Jednak nawet pomimo wspomnianych drobiazgów całość materiału została zdominowana przez thrash metal, brzmiący klasycznie, bo nawiązujący do gigantów gatunku. Jednocześnie "Mental Sadism" sygnalizuje rodzącą się tożsamość muzyków Komutatora. Zadbano tu o wszystko, łącznie z wybornym oldschoolowym logo autorstwa Michała Misiury oraz zwracającą uwagę szatą graficzną krążka, którą przygotowała Anna Rosół.
Konrad Sebastian Morawski