Istnieją zespoły, których skomplikowana twórczość przysparza potencjalnemu słuchaczowi wiele trudności. Funkcjonują i takie, które dzięki specyficznej atmosferze, przypominają kłębiastą chmurę dymu, przez którą przebrnięcie wymagać będzie uronienia kilku łez.
Skąd takie porównanie? Stąd, że najnowszy album nostalgicznie ponurego Portal, swoim nietuzinkowym klimatem aż szczypie w oczy. "Vexovoid" to czwarty studyjny krążek australijskich formacji. Od 1994 r. Portal prezentuje ciekawe podejście do tworzenia eksperymentalnego death/black metalu. Porównania, choć zbędne, czasem ułatwiają segregowanie rzeczywistości, w tym przypadku kierują myśli w stronę Deathspell Omega, Dodecahedron czy Impetuous Ritual, czyli ekip, które wraz z Portal reprezentują szkołę awangardowego rzemiosła w świecie black/death metalu. "Vexovoid" nie jest wyjątkiem od reguły i sprawnie kontynuuje dawno rozpoczęte przedstawienie.
Pół godziny, zamknięte w siedmiu kawałkach albumu, może początkowo wydawać się sielanką, lecz już po kilku chwilach wszelkie przypuszczenia zostają rozmyte. Nisko nastrojony "Kitler" to preludium "Vexovoid", a zapętlone dźwięki, wsparte dysonansami gitar, stają się znakiem rozpoznawczym albumu. Z góry uprzedzam, że nie uświadczymy tu barwnej kanonady dźwięków. Muzyka jest nieskomplikowana, a niesamowicie głęboka atmosfera to wizytówka Portal. Każdy utwór, choć budujący wspólną całość, prezentuje klimatyczne indywiduum. Do tego, pierwsze skrzypce odgrywa złowieszczy, wokalny bulgot niejakiego The Curator’a. Nie ma tu wielu zaskoczeń, perkusyjne uderzenia brzmią w każdym utworze niemal tak samo, a gitary w bardzo podobny sposób tną uszy słuchacza. Dopiero "Obmorphia" ujawnia bardziej przyswajalne gitary, ocierające się o wpadającą w ucho kompozycję. Także zamykający album "Oblotten", sugeruje początkowo coś całkiem oderwanego od reszty utworów, jednak po chwili zespół wraca na znajomą ścieżkę.
Elementem wyróżniającym Portal i "Vexovoid" jest fakt, że muzyka, początkowo nużąca i stroniąca od zaskakujących eksperymentów, potrafi autentycznie zaciekawić. Album stanowi wzór kreowania atmosfery momentalnie wciągającej słuchacza. To ciężki twór, bo muzyka wymaga skupienia, ale jak to zwykle w takich przypadkach bywa, należycie rekompensuje poświęcony mu trud.
Adam Piętak