Dragged Down A Dead End Path
Gatunek: Metal
Fala hardcore’a, która nie boi się koegzystowania z gatunkami takimi jak black metal, czy grindcore sięgnęła zenitu. Każda wytwórnia działająca w nieco cięższych dźwiękach może poszczycić się reprezentantem z tej szuflady i dumnie konkurować z innymi.
Mamy już Nails, Trap Them, All Pigs Must Die, bardziej progresywne Gaza, Black Breath, Cursed… I wielu, wielu innych. Tymczasem na scenę wkracza Call Of The Void i ich "Dragged Down A Dead End Path", głośno o sobie dając znać i starając się wprowadzić na rynku trochę zamieszania. No właśnie, czy aby na pewno COTV będzie jakąkolwiek alternatywą dla wcześniej wymienionych?
Skocznie rozpoczynający płytę "Failure" to wyraźny zwrot w stronę grindcore’owych wzlotów, szybko, konkretnie i na temat. Początek w pełni oddający całokształt albumu. Spośród agresywnej ekspresji wyłaniają się także momenty na odsapnięcie i nawet lekko odchylone w sludge’owe rejony ("Bottom Fedder"). To raczej chwilowe zapędy, a Call Of The Void stara się jak może, by zamęczyć słuchacza.
"Dragged Down A Dead End Path" jest całkiem przyjemnym albumem, ale niewiele tu zwrotów akcji. To konkretny materiał, ale chyba aż za bardzo. Kawałki są do siebie tak podobne, że gdyby potrwał jeszcze dwa utwory dłużej, mógłby zacząć naprawdę nużyć. Na szczęście tak nie jest, bo choć muzyka wydaje się być dobrze znana miłośnikom powerviolence/hardcore/punkowych wariacji, to czasami można znaleźć tu coś interesującego. Moim faworytem jest "Faith&Failure" z bardzo prostymi refrenami, wspartymi nieco drażniącą gitarą.
Call Of The Void musi jeszcze sporo popracować by zaistnieć w świadomości słuchaczy. Szczerze mówiąc, spodziewałem się czegoś więcej, zważywszy, że debiut Amerykanów ukazał się pod skrzydłami Relapse Records. Porównując "Dragged Down A Dead End Path" na przykład z pochodzącą z tej samej wytwórni grupą Complete Failure i ich zeszłorocznym albumem "The Art Gospel of Aggravated Assault", crustowe łupanie w wykonaniu Call Of The Void wygląda naprawdę średnio, by nie powiedzieć przeciętnie. Wszystko jeszcze przed nimi, trzymam kciuki, bo mam przeczucie, że to jeden z tych zespołów, o których jeszcze kiedyś będzie głośno.
Adam Piętak