Krążek zatytułowany "Ov Qliphoth and Darkness" to drugi longplay mediolańskiego Black Oath. Zespołu, który dobrze zaprezentował się na debiucie z 2011 roku.
Zarejestrowany wtedy album "The Third Aeon" nie zebrał nadzwyczajnych recenzji, ale trio doom metalowców z Lombardii zaznaczyło swoją obecność przynajmniej w tym wąskim muzycznym gatunku. Czas zatem wykonać krok naprzód, a jedyną skuteczną metodą jest kolejne wydawnictwo. "Ov Qliphoth and Darkness" to w sumie osiem premierowych kompozycji, nieco ponad pięćdziesiąt minut muzyki.
W nowych utworach mediolańczycy, w barwnym składzie A.th (wokal, gitary), Paul V. (bas) i Chris Z. (perkusja, gitary), sięgnęli po klasyczne dla doom metalu patenty. Słychać tu bardzo powolne, niemiłosiernie wlokące się aranżacje. Niemal jak rozwijający się wąż podążają partie gitary i perkusji w "...for His Coming", "Scent of a Burning Witch" i tytułowym "Ov Qliphoth and Darkness". Trzeba być absolutnym fanem gatunku aby rozkoszować się muzyką Black Oath. Niemniej nie da się ukryć iż pewne zaskoczenie stanowią czyściutkie wokale wspominanego A.th, a odstępstwem od rdzennego doom metalowego standardu są też liczne zawarte na tym krążku drobiazgi.
Wspomnieć można choćby o mszy celebrowanej przez muzyków Black Oath przy otwarciu albumu, szerokiej grupie zaproszonych gości (łącznie siedmiu muzyków, w tym skrzypaczka Gabrielle S.) oraz dosyć niekonwencjonalnej konstrukcji niektórych kompozycji. Wszakże o ile podniosły mszalny klimat w "Esbat (Lamiae Sinagoge pt. 2)" mógł uchodzić za efektowne otwarcie krążka, o tyle klawiszowe (fortepianowe?) dopełnienie tego pomysłu w "Witch Night Curse" zwróciło moją uwagę na to, iż muzycy Black Oath tkwią na rozstaju, pomiędzy doom metalowym rzemiosłem, a próbą zbudowania własnej tożsamości.
Z tego zadania mediolańczycy wywiązują się nieźle. Przynajmniej pod tym względem, że potrafią wygenerować rasowy doom metalowy klimat, który - parafrazując klasyka - w swoistej nadbudowie doprowadza do tego iż przy "Ov Qliphoth and Darkness" trudno o monotonię. Zespół ewidentnie rokuje na przyszłość. Doom metal we Włoszech ma się dobrze.
Konrad Sebastian Morawski