Dark Sermon

In Tongues

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Dark Sermon
Recenzje
2013-05-14
Dark Sermon - In Tongues Dark Sermon - In Tongues
Nasza ocena:
8 /10

Floryda, stan emerytów, słońca, nielegalnych imigrantów z południa i równie nielegalnych interesów. Takie wyobrażenie o tym miejscu kreował serial Miami Vice, który oglądałem będąc dzieckiem.

Telewizja nie dawała wówczas zbyt wielkiego wyboru. Jednocześnie dorastałem w poczuciu, że tamtejsza woda zawiera jakiś pierwiastek wpływający na kreatywność. Morbid Angel, Death, Obituary, Cannibal Corpse czy później z hardcorowej półki Shai Hulud, Morning Again, Strongarm czy Remembering Never. Szwecja w USA. Przecież w tym samym czasie jak grzyby po deszczu pojawiały się nowe zespoły ze Skandynawii - Entombed, Unleashed, Grave, Dismember, At The Gates, Desultory i już kiełkowała scena hardcorowa z Refused na czele.

Po tym przydługim wstępie każdy zdołał się już zorientować, że Dark Sermon - debiutant w barwach Nuclear Blast - pochodzi właśnie ze słonecznego stanu Floryda. A co ma wspólnego ze Szwecją? O tym za chwilę. Start kariery Dark Sermon jest swoistym znakiem czasu. Kiedyś na kontrakt trzeba było zapracować. Obecnie każdy, kto potrafi szarpać struny może zdobyć bez problemu papierek wiążący go z jakimś wydawcą. Formacja chwilę terminowała, pod mało medialną nazwą In Reference to a Sinking Ship, supportując kogo się dało w lokalnych klubach. Wyróżniali się profesjonalizmem, co dało im kontrakt, już po zmianie szyldu na Dark Sermon z E1/Good Fight/Nuclear Blast. Musieli prezentować się naprawdę dobrze, skoro w ciągu roku mieli umowę w ręku oraz debiutancki LP.


Swego czasu muzycy The Black Dahlia Murder zapytani o wpływy wymienili Carcass i At The Gates, dodając do tego szwedzki death metal z początku lat '90. Muzycy z Florydy są w takim wieku, że śmiało można powiedzieć, iż ich inspiracją jest The Black Dahlia Murder. Uzupełnieniem może być deathcore (techniczny death metal) spod znaku Job For A Cowboy. Deathmetalowe płyty sprzed dwóch dekad wydawały się być nagrywane na zupełnym spontanie. Kapele wkraczały na nowy grunt. Co więcej, na to nieodkryte terytorium nie wchodziły niepewnie, krok po kroku. Przeciwnie, to był najazd, szli jak po swoje, bo mieli wizję, wiedzieli co i jak chcą osiągnąć. Dlatego te płyty brzmiały tak świeżo. Muzycy nie kalkulowali, tylko grali. Po prostu. Słychać było, że pomysły ich rozsadzają i właściwie co rok otrzymywaliśmy kilka świetnych deathmetalowych albumów.

Lata później nie może być mowy o odkrywaniu nowego, ale entuzjazm, jaki bił z debiutu The Black Dahlia Murder czy Job For A Cowboy, a teraz z wydawnictwa Dark Sermon jest zaraźliwy. Przypomina się takie samo odrzucenie kalkulacji i postawienie na żywioł połączony z wykonawczym profesjonalizmem, jak w przypadku produkcji wychodzących ze studia Sunlight dwie dekady temu. Z zaznaczeniem, że Dark Sermon nie jest kolejnym retro bandem w stylu Krypts czy Deathevocation.

"In Tongues" to generalnie granie po linii The Black Dahlia Murder i Job For A Cowboy z wokalem, który swoją manierą bardziej przypomina hardcorowych krzykaczy. Mimo to Johnny Crowder dba o urozmaicenie partii wokalnych, od potężnego krzyku po screamy. Właściwie od początku do końca albumu trwa bezlitosny atak na słuchacza. Muzyka zorientowana jest na groove i klimat z jednej strony, z drugiej zaś nie brakuje niuansów, w które należy się wsłuchać. Słowem nie jest to zwykła łupanka. Rządzi melodia, czasem ustępując miejsca bardziej nowoczesnemu technicznemu graniu. Produkcja jest na wskroś nowoczesna, ale nie przesadna, związku z czym nie razi sztucznością. Werbel brzmi naturalnie, co z miejsca zasługuje na plus. Utwory mkną niczym lokomotywa, której nic nie jest w stanie wykoleić, ale nie ma mowy o znużeniu słuchacza. Tu i ówdzie pojawiają się znakomite zwolnienia i gitarowe klimatyczne sola. "In Tongues" to bardzo intensywny materiał, jednocześnie sporo tu przestrzeni. W kompozycjach Amerykanów nie brakuje partii, które sprawiają, że chce się do nich wracać. Wszystko zagrane, jak wspomniałem, na dużym oddechu, bez spinania się.


Entuzjazm debiutantów, zdolność do realizacja pomysłu na granie (nawet jeśli mało oryginalnego) plus zwyczajnie dobre, złożone numery sprawiają, że jest to jeden z ciekawszych krążków z pogranicza deathcore'u i death metalu tego roku. Jest w nim pasja, a wściekłość wręcz leje się z głośników. Wszystko się zgadza. Melodia, szczypta nowoczesnego technicznego grania i specyficzny klimat, sprawiają, że fani tego typu muzyki mogą bez wahania sięgnąć po "In Tongues". O zawodzie nie może być mowy. Dark Sermon to ekipa, której warto przyjrzeć się bliżej. Nadchodzi kolejne pokolenie metalowców z Florydy.

Sebastian Urbańczyk