Jaskinia hałasu
Gatunek: Metal
Autorzy "Jaskini hałasu" postawili przed sobą niełatwe zadanie przedstawienia dziejów polskiego metalowego undergroundu, poczynając od jego narodzin w latach '80, poprzez opis funkcjonowania w specyficznym, a niekiedy absurdalnym, okresie schyłku PRL-u.
Inicjatywa z pewnością godna poszanowania, tym bardziej, że o podobną publikację na temat rodzimej podziemnej sceny wcześniej nie pokusił się nikt. Niestety, z kilku względów, rezultat tych działań okazuje się być daleki od ideału.
"Jaskinię hałasu" podzielono na rozdziały poświęcone, kolejno, początkom podziemia, roli pisma "Na przełaj" i Polskiego Radia, tape-tradingowi, najważniejszym zespołom, koncertom, PRL-owskiej rzeczywistości (cenzura, osobliwe działanie poczty, etc.), a także wytwórni Metal Mind i zrzeszonym pod jej skrzydłami zespołom, które miały odwagę wychylić łeb ponad undergroundowy grajdołek. Sam zamysł zapowiadał się całkiem interesująco, jednak Lis i Godlewski ograniczyli do minimum swój wkład w pracę nad książka, a jej treść oparli wyłącznie o wypowiedzi osób, które tworzyły ówczesne podziemie; krótko mówiąc, poszli na łatwiznę. Przyjęcie takiej metody nie zdało, niestety, egzaminu, i to nie z winy przepytanych rozmówców, ale z uwagi na szereg zaniechań autorów, dotyczących poziomu wykonanej przez nich pracy redakcyjnej.
Sam koncept nie był zły, kto bowiem miał wypowiedzieć się o tamtych czasach, jeśli nie sami uczestnicy i sprawcy wydarzeń, muzycy, twórcy zinów, czy różnej maści "działacze" ówczesnego muzycznego podziemia. Szkoda jednak, że autorzy nie zadali sobie choć odrobiny trudu, by zebrane tą drogą informacje "przetworzyć", usystematyzować, albo w niewielkim choćby stopniu samodzielnie podsumować, wzbogacić o zweryfikowaną faktografię. Pamięć - rzecz zawodna, dlatego jedno z podstawowych zadań panów Lisa i Godlewskiego powinno stanowić wyjaśnienie na przykład sprzecznych informacji na temat określonych zjawisk czy zdarzeń, które niejednokrotnie pojawiały się w cytowanych wypowiedziach poszczególnych interlokutorów. Pozostawianie ich w niezmienionej formie istotnie zredukowało potencjalny walor edukacyjny "Jaskini hałasu". Zaangażowanie twórcze podpisanych pod książką autorów ograniczyło się do sformułowania i zadania wybranym osobom kilku pytań (na przykład o moment odkrycia sceny podziemnej, albo o rolę, jaką odegrało w ich życiu na "Na przełaj"), następnie zaś posegregowania otrzymanych odpowiedzi i zamknięcia ich w rozdziałach. Rozumiem, że przyjęto takie założenie, ale to zdecydowanie za mało, by "Jaskinia hałasu" mogła aspirować do publikacji, stanowiącej rzetelną analizę tematu.
Na pierwszy poziom niechlujstwa, który objawia się tu brakiem korekty i zredagowania zawartych w książce wypowiedzi, w których znajdziemy literówki, błędy ortograficzne, interpunkcyjne czy logiczne, można, choć nie bez oporów, przymknąć oko. "Jaskinię hałasu", nie tylko za sprawą szaty graficznej (swoją drogą, niektóre zdjęcia to istne perełki), czyta się prawie jak zin, a nie jest przecież tajemnicą, że korekta tekstów dla ich twórców nigdy nie była priorytetem. 'Zinowy' charakter wydawnictwa podkreśla także rozdział, opisujący zespoły słowami ich członków. Z mojego punktu widzenia stanowił on zresztą lekturę najbardziej męczącą; dla osób nie zaliczających się do grona totalnych maniaków podziemia ten fragment "Jaskini" może być naprawdę trudny do przebrnięcia.
Nie da się również nie zauważyć światopoglądowej jednostronności autorów w kwestii Metal Mindu. O ile wśród wypowiadających się w tym temacie rozmówców zdania o działalności wytwórni Tomasza Dziubińskiego i jego aktywności na polu managerskim są podzielone (przy okazji, stwierdzenia niektórych o "zbyt nachalnym promowaniu kapel z własnej stajni" w zestawieniu z dzisiejszymi metodami prowadzenia muzycznego biznesu są dość zabawne), tak "dokumentacja" zgromadzona w aneksie ma potwierdzać (i potwierdza) tylko jedną, założoną z góry tezę: Metal Mind to skrajny wyzyskiwacz i oprawca, krzywdzący kapele, i generalnie stanowiący wcielenie wszelkiego zła. Rzeczywistość nie była chyba aż tak jednoznaczna.
To, czego najbardziej szkoda, to niewykorzystany, by nie rzec zmarnowany potencjał, jaki niósł ze sobą temat książki. Można było zawrzeć w "Jaskini hałasu" rzetelne informacje, które rzuciłyby nieco światła na realia, z jakimi przyszło borykać się twórcom ówczesnej podziemnej polskiej sceny, a szansa ta została zaprzepaszczona. Można odnieść wrażenie, że głównym celem tej publikacji było przede wszystkim wzbudzenie nostalgii wśród osób, które przeżyły tamte czasy. Wiem coś o tym, bo choć nigdy nie zajmowałem się tape-tradingiem, ja także słuchałem i nagrywałem z radia płyty w całości (takie "albumy" stanowiły początki mojej szczenięcej kasetowej kolekcji), polowałem na jakiekolwiek informacje o metalu w prasie oficjalnej (tu moim ulubionym tytułem był "Magazyn Muzyczny"), pamiętam też ówczesną dziką atmosferę koncertów, zwłaszcza tych, na których pojawiała się słynna ekipa ze Szczecina, wywołująca uczucie grozy porównywalne z najazdem wikingów na rybacką wioskę; atmosferę, której uczestnicy dzisiejszych grzecznych sztuk pewnie nawet nie potrafią sobie wyobrazić.
Sentymentalna łza kręci się w oku, ale chyba nie taki cel winien przyświecać wydawniczemu przedsięwzięciu Lisa i Godlewskiego? Co z lektury "Jaskini hałasu" wyniosą młodzi, którzy siłą rzeczy nie pamiętają starych, dobrych czasów i dla których poruszane tematy i przytaczane przez niektórych zabawne opowiastki muszą brzmieć jak bajka o żelaznym wilku? Obawiam się, że raczej niewiele. A szkoda.
Wojciech Lis, Tomasz Godlewski - Jaskinia hałasu
Wydawnictwo Kagra
245 stron
Szymon Kubicki