Kaliska formacja wróciła z kolejną już EPką, zatytułowaną tajemniczo "676". Klimat płyty związanym jest z obrzędami starożytnych Majów, co może być dodatkową atrakcją przy przesłuchiwaniu nagrań.
Porównując z wcześniejszą EPką "Head Sacrifice" widać wyraźny progres w tworzeniu i brzmieniu utworów. O ile poprzednio mieliśmy do czynienia z klasycznym deathcore’m, to tym razem zespół wkracza w rejony bliższe tradycyjnemu death metalowi. Pierwszy kawałek "Reconciliation of Shamans" rozpoczyna się bliżej nieokreślonymi dźwiękami, brzmiącymi na kształt deklamacji towarzyszącej jakiemuś tajemniczemu rytuałowi. Następnie dosyć spokojne intro jest przedsmakiem przed prawdziwą galopadą dźwięków. Jak wcześniej wspomniałem, słychać tu wyraźne wpływy klasycznego deathu. Szczególnie możemy to zauważyć w częstych zwolnieniach, w które obfituje album.
Kolejnym elementem, który działa na plus jest współpraca wokalistów. O ile na "Head Sacrifice" trudno było domyślić się, że jest ich dwóch, to na "676" wyraźnie słyszymy różne barwy gardłowych. Kolejny kawałek -"The Endless Water" - to klasyczny death. Dopiero w samej końcówce wkraczają charakterystyczne dla deathcore’u breakdown’y. Szczególnie zwracam uwagę na wokalizy, które dodają temu utworowi złowieszczego klimatu. W ostatnim (według mnie najlepszym) "Voodoom" dostajemy świetny, masywny riff, którego nie powstydziliby się panowie z Whitechapel czy Oceano. Zdecydowanie utwór "the best" na tej, niestety, zbyt krótkiej, EPce.
Ta płyta wyraźnie wyznacza nowe kierunki, w jakie w przyszłości będzie zmierzać zespół. Myślę, że Soundfear ma duże szanse zamieszać w podziemiu, bo w kilku dźwiękach przedstawili autentycznie ciekawy pomysł na muzykę. Wprawdzie to już było, ale dobrego hałasu nigdy za wiele.
Marcin Czostek