Eluveitie

The Early Years

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Eluveitie
Recenzje
2012-10-09
Eluveitie - The Early Years Eluveitie - The Early Years
Nasza ocena:
7 /10

Zarówno retrospektywne wydawnictwa, remastery jak i inne cudaczne twory, nie są czymś, na co specjalnie zwracam uwagę. No chyba, że mówimy o Szwajcarach z Eluveitie.

Demo "Ven" rozeszło się tylko w 300 kopiach, więc ponowne zarejestrowanie tego materiału, z nowymi muzykami oraz zebranym przez lata doświadczeniem jest miłym ukłonem w stronę fanów.

Pierwszy materiał Eluveitie wyróżniała surowość brzmienia, ciekawe rozwiązania rytmiczne (ale wciąż osadzone na metalowym kręgosłupie) i folk podany w takiej formie w jakiej wcześniej nikt inny tego nie robił. Z projektu studyjnego wokalisty i instrumentalisty Chrigela Glanzmanna w ciągu kilku następnych lat Eluveitie przeobraziło się w prawdziwy zespół, który nad materiałem (o niebo i piekło lepszym) pracuje wspólnie wymieniając się pomysłami i inspiracjami. Tego dowodem jest właśnie "Spirit", zremasterowany oficjalny debiut Szwajcarów i powiew świeżości na całej metalowej scenie sprzed sześciu lat.


Wszyscy ci, którzy nie zdążyli jeszcze poznać tej formacji powinni nadrobić braki, nie tylko dlatego, że są częścią trasy superpopularnego w naszym kraju Sabaton (4 koncerty w 2013 roku - przy.red), ale przede wszystkim z racji na naprawdę bardzo dobre i zapamiętywane riffy, świetny duet wokalny Anna Murphy - Chrigel Glanzmann, unikalne podejście do melodyjnego death metalu oraz tego co folkowe. Warto poznać niewątpliwy talent bijący na głowę wtórne do bólu Korpiklaani i inne śmieszne zespoły grające ni to poważną muzykę, ni do gorzały. Nie czepiam się Heidenvolk czy Falkenbach, bo to zdecydowanie inna liga, ale na tle "popularnych" zespołów, Eluveitie bije wszystkich na głowę.

Kto nie wierzy, niech da się oczarować bezkompromisowością "Ven", a następnie porwać siłą "Spirit". To jednak tylko preludium do wciąż najlepszej w ich dyskografii "Slania". Jest czego słuchać, do czego machać baniakiem, a i koncertowo, ten oktet wypada co najmniej dobrze. W każdym bądź razie "wiochy" i "lasu" nie ma.

Grzegorz "Chain" Pindor