Szósty studyjny album Asgaard to nie tylko triumfalny powrót zespołu po ośmiu latach, ale również pytanie o kondycję współczesnego polskiego metalu.
Oto bowiem "Stairs To Nowhere" umiejscawia Asgaard wśród najlepszych przedstawicieli metalowej awangardy. Trójka muzyków z Opolszczyzny zarejestrowała tu osiem kompozycji utrzymanych w szerokiej skali pomiędzy różnymi formami ekstremalnych odmian metalu, ale na krążku nie zabrakło również ukłonów w kierunku lżejszych i melodyjnych dźwięków, a także elektroniki oraz wręcz jazzowych inklinacji. Aż dziw bierze, że trio w składzie Quazarre, Flumen i Hetzer nagrało swój ostatni materiał odległe osiem lat temu! Taki stan rzeczy nie wpłynął jednak negatywnie na kondycję Asgaard. Wszakże wieloletnia współpraca wspominanej trójki umożliwiła u progu nowej dekady stworzenie materiału przemyślanego i w swej różnorodności szalenie wciągającego. Taki jest właśnie "Stairs To Nowhere".
Trójkę muzyków w słynnym białostockim Hertz Studio dodatkowo wsparli Icanraz z Devilish Impressions, Ivy z Serpentii oraz Hal z Vadera w utworze "Within the Eyes of Angels". W efekcie czterdzieści minut tego materiału charakteryzuje się dopracowanym brzmieniem, którego jakość umożliwiła tu rozkoszowanie się poszczególnymi fragmentami krążka. Trzeba przy tym dodać, że "Stairs To Nowhere" jednocześnie nie należy do najłatwiejszych albumów w odbiorze, choćby z tego względu, że dalece trudna byłaby próba usystematyzowania go według jakiegoś schematu, a i sama muzyka wymaga od słuchacza nieco skupienia. W utworach Asgaard zawsze dużo się dzieje, czasem kształtuje tu się niepozorny klimat prowadzony partiami klawiszowymi, czasem zespół nabiera szaleńczego rozpędu. Bywa groźnie, ale również tajemniczo i mantrycznie. Liryczny nastrój kreowany przez Flumena oddziela bardzo cienka granica od niezwykle intensywnego instrumentarium z pełną ekspozycją licznych i nieco, w pozytywnym sensie, schizofrenicznych pomysłów gitarowych Hetzera. Doskonałą ilustrację "Stairs To Nowhere" stanowią urozmaicone wokale Quazarre, przepełnione całą paletą emocji. Wypełnia go wściekłość, smutek, agresja i żal, a to wszystko podane w bardzo ekspresyjnej formie. Tak jak muzyka Asgaard.
W efekcie premierowe dzieło zespołu z Lewina Brzeskiego dostarczyło mi wielu znakomitych wrażeń. Nie jestem w stanie zdecydować, który spośród ośmiu utworów podobał mi się najbardziej, ale też do albumu podszedłem jako do spójnej całości. Tytułowe schody wcale nie zaprowadziły mnie donikąd, bowiem mam wrażenie, że otworzył się właśnie nowy rozdział w karierze Asgaard. Najnowsze dzieło gwarantuje formacji odświeżenie jej pozycji na rynku, a przy tym wskazuje na deficyt tego typu zespołów w Polsce. Metalowej awangardy jest bowiem niewiele, a już takiej, jak zaprezentowana na "Stairs To Nowhere" trzeba ze świecą szukać pośród death i black metalowych tradycji. To wszystko sprowadza do wniosku, że warto zainwestować pieniądze i emocje w nowe dzieło Asgaard. Jedyne niebezpieczeństwo wiążę się tutaj z depresyjnym oddziaływaniem, które w jesiennym klimacie można niejednego słuchacza przysporzyć o dylematy związane z sensem egzystencji.
Konrad Sebastian Morawski