Korpiklaani

Manala

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Korpiklaani
Recenzje
2012-08-17
Korpiklaani - Manala Korpiklaani - Manala
Nasza ocena:
9 /10

Na przełomie 2002 i 2003 roku na fińskiej scenie folk metalowej miejsce zespołu Shaman zajęła formacja pod nazwą Korpiklaani. Pod szyldem tego niezwykle płodnego zespołu właśnie ukazał się ósmy już studyjny album zatytułowany "Manala".

Następca niezręcznie zatytułowanego, z punktu widzenia polskiego słuchacza, krążka "Ukon Wacka" z 2011 roku przenosi do tytułowej Manali, a więc - zgodnie z fińską mitologią - królestwa umarłych osadzonego w podziemiach. Mówiąc ustami samych muzyków Korpiklaani, ich najnowsze dzieło opowiada historię szamana Väinämöinena, głównego bohatera znanego z fińskiego poematu "Kalevala". W ten sposób nowa płyta Korpiklaani oferuje liryczną zachętę do sięgnięcia po literackie dobra Finlandii, a więc to, co charakteryzuje rasowy folk metalowy zespół. Dość powiedzieć, że zachętę pełną wybornych argumentów, ponieważ "Manala" to album ze wszech miar udany. Zostało tu bowiem zawarte wszystko, co w Korpiklaani najlepsze, a może i więcej? "Manala" rządzi się swoim unikatowym klimatem. W parze z heavy metalowymi riffami poszły tu liczne partie wszechobecnego akordeonu Juho Kauppinena, a także skrzypiec Tuomasa Rounakariego oraz lubianej przez Jonne Järvelę liry korbowej. Pomimo dosyć mrocznej historii krążek brzmi naprawdę barwnie, a przy tym otwiera wyobraźnię.

Spędzając czas z "Manalą" wielokrotnie czułem się niczym umieszczony na okładce Väinämöinen. Bohater, którego dotąd nie znałem, w muzyce Korpiklaani urósł do rangi jednego z moich idoli. Takich, którzy nie przegrywają. Oczywiście mówię tu o anglojęzycznej wersji albumu, która została umieszczona na dodatkowym CD, co przy mojej całej sympatii do języka suomi, okazało się zbawienne w odkrywaniu kolejnych meandrów dzieła. Być może z tego powodu, że regularnie słuchałem obu wersji płyt, pięćdziesiąt minut właściwej historii wydało mi się czasem niezwykle rozległym. Przy Korpiklaani nie sposób się bowiem nudzić! Zjawiskowe są liczne smyczkowe solówki, podśpiewywania czy nieokiełznane partie akordeonu. Z tego powodu na "Manali" z trudem na pierwszy plan przebijają się instrumenty właściwe klasycznemu metalowi. Wydaje się, że muzycy Korpiklaani właściwie tylko w bardzo agresywnym "Petoelaimen Kuola" / "The Predator's Saliva" dosadniej dołożyli po gitarach i perkusji, a także po części w ociężałym, powolnym utworze dodatkowym pt. "Sumussa Hämärän Aamun", który znalazł się tylko na fińskiej wersji płyty. W ten urozmaicony klimat znowuż wybornie wpisał się Jonne Järvelä, którego mocny i dopracowany wokal mógłby uchodzić za prawdziwy głos Väinämöinena. Zresztą dla mnie bohater "Kalevali" już zawsze będzie przemawiał głosem frontamana Korpiklaani.


Nieco odmienny klimat na bardzo żywiołowej "Manali" stanowi utwór "Synkkä" / "Dismal". Nie wiem, czy można go określić po prostu folkową balladą, czy nieco bardziej patetycznie, zwierciadłem fińskiej tradycji, ale zostało zawarte w nim coś lekkiego i jednocześnie bardzo zwiewnego. Tak jakby panowie z Korpiklaani chcieli odsłonić kolejne karty z bogatej talii swoich możliwości. Zresztą wielu lirycznych emocji nie zabrakło też w krótkim, aczkolwiek hipnotycznym instrumentalu pt. "Husky-Sledge" oraz zbliżonemu właściwemu klimatowi płyty, ale też owianemu jakąś formą mglistej emocjonalności "Dolorous". A jakby tego było mało właściwa część "Manali" została zwieńczona utworem, który niejako podsumował wszystko to, co zostało zawarte na tym bardzo udanym albumie. Cóż zatem? Wzięta w liryczne klamry, żywiołowa i pełna wybornych folkowych instrumentów podróż rozpisana w założeniu śladami Väinämöinena, ale w istocie w głąb wyobraźni. Świetna, przemyślana struktura kompozycji.

Pozostaje mi zatem tylko wyrazić podziw dla Finów, że pomimo ich nadaktywności studyjnej "Manala" powinna być jednym z najmocniejszych punktów w dyskografii Korpiklaani.

Konrad Sebastian Morawski