Czerwone smoki kojarzyły mi się dotąd z filmem Bretta Ratnera, będącym prequelem "Milczenia Owiec", a także z słynną serią gier komputerowych Heroes Of Might and Magic. Odświeżone spojrzenie w tym temacie zaproponował wieluński zespól Hellspawn.
Muzycy w składzie Mariusz Konieczny (bas, wokal), Daniel Drosiński (gitara), Marcin Garyga (gitara) oraz Robert Kolman (perkusja) nagrali album zatytułowany "The Great Red Dragon", na którym zawarli dziesięć premierowych kompozycji utrzymanych we wściekłym deathmetalowym stylu. Następca "Child of Hell" z 2010 roku to zaledwie niecałe pół godziny muzyki, ale za to od pierwszego do ostatniego utworu porządnego, dopracowanego zasuwania na klasycznych metalowych instrumentach. Muzycy Hellspawn nie rozdrabniali się w szczegółach i zdrowo dołożyli do pieca opierając się na sprawdzonej w gatunku szybkości i ciężarze. Riffy gitarowe tną jak londyński deszcz, a rozmaite partie perkusyjne mogłyby stanąć naprzeciw pancernikom III Rzeszy. Czuć na "The Great Red Dragon" absolutną esencję gatunku!
Chociaż jednolitości temu materiałowi niejako zaprzecza "Intro to the Revelation", stanowiące wstęp do kulminacyjnego numeru na płycie, zapowiadanego wcześniej objawienia Czerwonego Smoka. Dość powiedzieć, że intro to kompozycja dla Hellspawn nietypowa, nie utrzymana w deathmetalowej stylistyce. Znalazło się tu miejsce na sampling, tudzież inną formę elektronicznego tła, którego niestety nie umiem przypisać żadnemu z muzyków, a booklet dodany do krążka wcale tej kwestii nie wyjaśnia. Za to jasne jest, że soczysty growling w wykonaniu Mariusza Koniecznego to przetłumaczone przezeń teksty autorstwa perkusisty Roberta Kolmana. Całość charakteryzuje specyficzny, nomen omen siarczysty klimat, któremu dodatkowej wymowy dodały liczne dosłowne i metaforyczne nawiązania do słynnego Williama Blake’a. Nie ukrywam, że fragmentami poczułem na premierowym albumie Hellspwan inspiracje Vaderem, ale tylko na kanwie muzycznej, bowiem w lirykach wieluńskiemu zespołowi bliżej do klimatu fantasy niż klimatu wojny.
Cóż zatem można dodać? Brutalny, agresywny death made in Poland, ale w tym przypadku wspomnienie biało-czerwonej genezy przynosi tylko chlubę Hellspwan, bowiem nie od dziś wiadomo, że death metal w Polsce stoi na bardzo wysokim poziomie. To oczywiście nie zmienia faktu, że fragmentami przy "The Great Red Dragon" odczułem też charakterystyczny groove metalowy klimat, co tylko mogę rozpatrywać w kategorii dodatkowych atutów płyty. Po stronie minusów znajdzie się być może niewielka liczba solówek gitarowych, ewentualnie ich krótka ekspozycja, ale to przecież wynika z krótkiego czasu trwania materiału.
Summa summarum dla fanów death metalu “The Great Red Dragon" stanowi rzecz obowiązkową, a w kościach czuję, że o Hellspawn jeszcze usłyszmy.
Konrad Sebastian Morawski