Scarlet Anger

Dark Reign

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Scarlet Anger
Recenzje
2012-07-13
Scarlet Anger - Dark Reign Scarlet Anger - Dark Reign
Nasza ocena:
8 /10

Jeśli miałbym posłużyć się porównaniem, Scarlet Anger, luksemburską grupę thrashmetalową, umieściłbym gdzieś pomiędzy Kreator a Testament.

"Dark Reign" szczególnie kojarzy mi się z "The Gathering" Testament. Coś podobnego jest w nastroju tych krążków, coś, co mimo pędu i dynamiki zapisanych na nich utworów, każe zasłonić okna i w ciemnym pokoju oddać się dźwiękom płynącym z głośników. Mrok wypełnia je już od pierwszych minut. Zanim gitara rozpędzi się na dobre, w "New God Rising", pierwszym utworze z "Dark Reign", pojedyncze uderzenia zdecydowanie wprowadzą nas w nastrój, który będzie towarzyszył nam do końca. Wokal Joe'go też nieco przypomina Chucka Billy z Testament,a pędząca perkusja niemal przez całą długość krążka nadaje mu tego, czego się od thrashu najbardziej oczekuje.

Całkiem ciekawie zaczyna się drugi kawałek. "My Battlefield" inicjują jednostajne uderzenia w kotły i centralę z bardzo ciekawym i niezbyt skomplikowanym riffem. Motyw powtarza się stale w refrenach, co nadaje mu bardzo prostego, a zarazem sensownego spoiwa. Prostego oczywiście pod względem budowy. Technicznie bowiem "Dark Reign" stoi na bardzo wysokim poziomie, co zdecydowanie potwierdza wspomniana już przeze mnie perkusja, jak i niewybredne solówki. To co łączy "My Battlefield" z resztą utworów na albumie, to zdecydowanie spójność. Cały "Dark Reign" jest bardzo jednolity, ale nie nudny. Dosyć spory zasób patentów i rozwiązań został utrzymany w podobnym klimacie, co zdecydowanie zachęca do przesłuchania całości.

Tytułowy "Dark Reign" rozpoczyna się jednym uderzeniem, które rozpływa się przez dobrych kilka sekund, by po wejściu perkusji cała kapela wystartowała pełną parą. Wydaje mi się, że dużym plusem albumu jest właśnie fakt, że wiele kawałków rusza z kopyta od pierwszych sekund, bądź rozpoczyna się rozsądnie długim intrem. Bardzo dobrym przykładem tych pierwszych jest "A Tale Of Hate", któremu od początku towarzyszy chwytliwy riff. Ponadto nie mniej chwytliwy refren sprawia, że kompozycja szczególnie zapada w pamięć, może dzięki wpadającej w ucho, kilkakrotnie powtórzonej melodii. Można by w przypadku "A Tale Of Hate" zaryzykować stwierdzenie, że jest to swego rodzaju przebój na. Coś jak "True Believer" ze wspomnianego "The Gathering" Amerykanów.

Fani formacji pokroju Testament czy Kreator na pewno odnajdą się doskonale w "Dark Reign" Luksemburczyków. Jest to kawał dobrego thrashu z wyraźnym wpływem wspomnianych kapel, wieloma pomysłami i prawdziwie mroczną mocą.

Łukasz Haciuk