Suicide Squad: The Album
Gatunek: Klasyczna i filmowa
Chcemy waszych pieniędzy! Rżniemy was na szmalec jakby jutro miało nie istnieć. Przygarniemy każdą złotówkę, podwędzimy dzieciakowi lizaka, wyłowimy wszystkie monety z fontann całego świata. Bo hajs się musi zgadzać.
Filmowy "Legion Samobójców" to jeden wielki teledysk. Kto widział ten wie. Co scena to inna piosenka i nie powiem, by mi się to jakoś specjalnie nie podobało. Porządna, bezmózga łupanka z fajnym OST. Niezły Will Smith, zjawiskowa Margot Robbie i koszmar każdego emo czyli Jared Leto jako Joker robią rozwałkę w rytm: "The House of the Rising Sun" Animalsów, "Sympathy for the Devil" Stonesów, "Paranoid" Black Sabbath, AC/DC, "Seven Nation Army" od The White Stripes, "Cygańskiej rapsodii" Queen. Ścieżka dźwiękowa marzeń, prawda? Problem w tym, że żadna z piosenek nie pojawia się na "Suicide Squad: The Album". Zaraz, moment! Jest "Bohemian Rhapsody"… ale w wykonaniu Panic! At the Disco, a najlepsze, że brzmiąca nutka w nutkę tak samo. Nie wiem czy goście z Panic! są tak bezczelni, czy po prostu głupi?
Ludzie, którzy kompletowali playlistę poszli w bardziej młodzieżowego widza. Napchali więc rapów, kilka popowych przebojów i na koniec, dla koneserów, Creedence Clearwater Revival. Powiedzmy sobie jednak szczerze - żaden fan CCR nie dotrwa do trzeciego numeru na tym krążku, po co więc wciskać "Fortunate Son" w zupełnie inna estetykę? Gdzie tu sens, gdzie logika? Wpierw załadować potężnie naelektryzowany rap Ricka Rossa w kooperacji ze Skrillexem, doprawić to funkowym klasykiem od War ("Slippin' Into Darkness"), przebojem Twenty One Pilots, a na dodatek dokoptować Eminema i Lil Wayne'a. Najlepsze, że te piosenki wcale nie są jakoś specjalnie złe (nie żeby były też jakoś piekielnie dobre) - tu się po prostu nic kupy nie trzyma, a przez to źle się słucha.
Taką składankę mógłby nagrać gimnazjalista z nieukształtowanym jeszcze gustem muzycznym swojemu starszemu kumplowi, któremu rodzice kupili BMkę na 16 urodziny. Po prostu nie kupujcie tej płyty. Nie dajcie na sobie zarobić. Te numery i tak możecie posłuchać na youtube. Wyobraźcie sobie, że ktoś chciałby wam sprzedać playlistę ze swojego winampa. Tak się czułem brnąc przez "Suicide Squad: The Album". Zaoszczędzone pieniążki przeznaczcie na również wydaną na CD, oryginalną ścieżkę dźwiękową Stevena Price’a. Tam się dzieją fajne rzeczy i nikt was nie frajerzy na pieniądze.
Grzegorz Bryk