Tarja Turunen & Mike Terrana

Beauty & The Beat

Pozostałe recenzje wykonawcy Tarja Turunen & Mike Terrana
Recenzje
2014-07-31
Tarja Turunen & Mike Terrana - Beauty & The Beat Tarja Turunen & Mike Terrana - Beauty & The Beat
Nasza ocena:
8 /10

Tarja Turunen i Mike Terrana nie od dziś ze sobą współpracują. Po raz pierwszy ich drogi zeszły się, gdy fińska metalowa diwa nagrywała w 2010 roku trzeci album solowy pt. "What Lies Beneath".

Wtedy Terrana zarejestrował partie perkusji na wspominany krążek, podobnie zresztą jak przy okazji wydanego trzy lata później kolejnego solowego albumu Tarji pt. "Colours in the Dark". Tymczasem wydawnictwo zatytułowane "Beauty & The Beat" to już nie tyle współpraca przy solowym albumie ex wokalistki Nightwish, ale w istocie pełnoprawna muzyczna kolaboracja pomiędzy Finką i Amerykaninem.

"Beauty & The Beat" został zarejestrowany na żywo w czeskim Zlinie w kwietniu 2013 roku. Tamtejsze Kongresové Centrum, oprócz pary głównych bohaterów wieczoru, gościło też Orkiestrę Filharmonii Bohuslava Martinů i chór z Uniwersytet Masaryka pod batutą cenionego Waltera Attanasi. Całość miała niezwykle dostojną oprawę. Tego wieczoru można było usłyszeć utwory klasyków, m.in. Bizeta, Bacha, Straussa, Rossiniego, Dvoraka, Lehara, Pucciniego, Offenbacha, Howarda, Bernsteina i Mozarta. W programie koncertu przewinęła się też twórczość Freddiego Mercury'ego, Led Zeppelin i Tuomasa Holopainena, wśród której najbardziej gładko w ducha koncertu wpisał się utwór fińskiego muzyka. Natomiast dwie kompozycje brytyjskich legend rocka, choć pięknie zaśpiewane sopranem i wsparte podniosłymi chórami, zdradzały w sobie coś niepasującego do świata muzyki poważnej.  

Trudno w rzeczywistości ocenić na ile pospolici fani muzyki rockowej i metalowej, tacy jak ja, będą w stanie docenić kunszt filharmonijnych interpretacji klasyków muzyki. Tym bardziej, że Tarja Turunen i Mike Terrana nie przenieśli owej muzyki na grunt łatwo przystępny osobom śledzącym ich dotychczasowe dokonania. Centrum Kongresowe gościło na scenie muzyków ze wspaniałymi dyplomami, którzy na ogół służą dostarczaniu wrażeń chłodnym muzycznym estetom. W wielu fragmentach koncertowi było więc bliżej do podniosłych i niedostępnych wyobrażeń o klasyce, aniżeli ubranych na czarno entuzjastach rocka i metalu, którzy są w stanie roznieść każdą scenę w pył. Okazuje się jednak, że i takich osób nie zabrakło podczas koncertu w Zlinie, choć czasem dało się zauważyć ich znudzenie. Nie jest to w żadnym wypadku koncert w stylu "S&M" Metalliki, raczej bliżej mu do ostatnich wykonań norweskiego Ulvera.


Olśniewająco w ten wysoki klimat wpisała się Tarja Turunen, co chyba nie powinno dziwić. Możliwości wokalne Finki nie są żadną tajemnicą. Po zapoznaniu się z ""Beauty & The Beat odniosłem wrażenie, że Tarja po raz pierwszy w swej karierze znalazła się w swoim naturalnym otoczeniu. Wyglądała pięknie i w taki też sposób czarowała swoim sopranem. Podczas tego koncertu po raz pierwszy można ją było usłyszeć po dziesięciu minutach, w otoczeniu Bacha, czarująco i niedostępnie dla osób pozbawionych muzycznej wrażliwości. Ex wokalistka Nightwish w trakcie koncertu często schodziła ze sceny. Pojawiała się na niej podczas ujmujących wykonań, na ogół pełnych liryzmu i tajemnicy, czarujących i magicznych, jak w wielkim fragmencie "Rusałki" Dvoraka. Czasem też zaskakiwała, np. kokietując publiczność figlarnym "I Feel Pretty" ze słynnego musicalu "West Wide Story" Bernsteina albo popisując się nienaganną znajomością języka niemieckiego mierząc się z trudnym fragmentem "Zemsty Nietoperza" Straussa. Jedno jest pewne: Tarja Turunen na "Beauty & The Beat" to ideał wokalny.

Po drugiej stronie tego koncertu znajdował się Mike Terrana. Egzotyczny, dziki owoc, który sprawił, że koncert momentami przemieniał się w komedię. Amerykanin zarejestrował sporo świetnych partii perkusji, dobrze współgrał z orkiestrą i świetnie wpisywał się w żywe kompozycje Bacha, Offenbacha i Mozarta. Jednak często też oddawał się wygłupom, jak choćby przebierając się w strój Mozarta, rechocząc, błaznując i z premedytacją gubiąc rytm. Nie wszystkim członkom orkiestry jego zachowania się podobały, ale najwyraźniej chodziło o to, aby "Beauty & The Beat" nie był wyłącznie koncertem zagranym na wysokich obcasach. Terrana kilkukrotnie zrobił z siebie głupka, czasem w towarzystwie Tarji, ale częściej gdy fińskiej diwy nie było na scenie. Taka była najwyraźniej jego rola podczas tego koncertu.

Myślę, że "Beauty & The Beat" zdradza tyle potencjału, aby zainteresować fanów rocka i metalu muzyką poważną. Co najwyżej będą to dwie godziny budującego flirtu z duchami klasyków, a także przede wszystkim z fenomenalną Tarją Turunen. To nie był tylko jej wieczór, ponieważ na scenie znajdował się też ekscentryczny Mike Terrana, ale to Finka była rzeczywistą bohaterką na scenie Centrum Kongresowego. Warto się zapoznać.

Konrad Sebastian Morawski