Stone & Ashes
Gatunek: Jazz i fusion
Artura Lesickiego czytelnikom Gitarzysty chyba przedstawiać nie trzeba. Z jego bogatej wiedzy i doświadczeń garściami czerpał niejeden "szarpidrut" w tym kraju za sprawą licznych szkółek video, warsztatów i wykładów prowadzonych przez mistrza. Ten Salomon instrumentów sześciostrunowych co jakiś czas przypomina, że jest także czynnym muzykiem. Płyta "Stone & Ashes" jest tego dowodem.
"Stone & Ashes" to drugi album zespołu Artur Lesicki Acoustic Harmony. Nazwa grupy nie jest przypadkowa, jej muzycy korzystają bowiem wyłącznie z instrumentów akustycznych. I to na dodatek w szerokim rozumieniu tego słowa. Oprócz gitary można więc usłyszeć dźwięki fortepianu, akordeonu, akustycznego basu, a zamiast tradycyjnego zestawu perkusyjnego kapelę w ryzach trzymają różnorodne instrumenty perkusyjne.
Instrumentalny album wyłącznie z akustycznymi dźwiękami to bezlitosny test dla muzyków. Wymaga znakomitego warsztatu technicznego oraz dużej wyobraźni muzycznej i zdolności aranżacyjnych. Artura Lesickiego dawno już rozliczono z technicznych umiejętności i stawianie go w czołówce polskich gitarzystów wydaje się ze wszech miar zasłużone. Najistotniejsze w kontekście płyty "Stone & Ashes" jest to, że Artur Lesicki potrafi swoją grą zainteresować nie tylko od strony technicznej. Jego frazy nie są jedynie pozbawioną sensu demonstracją warsztatu. Muzyk stara się przede wszystkim swoją gitarą "opowiadać", budować nastrój, wywoływać u słuchacza emocje. Dzięki temu płyta, choć osadzona we współczesnym jazzie, składa się z utworów, a nie z suchych zagrywek. Idealnym przykładem tej tezy jest choćby "Freely", który równie dobrze mógłby znaleźć się na płycie Czesława Mozila i to nie tylko z uwagi na melodyjny motyw grany na akordeonie.
Płyta "Stone & Ashes" z pewnością powinna znaleźć godne miejsce na półce każdego fana dźwięków o szlachetnym rodowodzie. Artur Lesicki udowodnił, że w pierwszej kolejności jest muzykiem, a dopiero potem wirtuozem gitary. Dzięki temu "Stone & Ashes" nie jest nieprzystępnym dziełem wyłącznie dla muzyków-profesjonalistów, a podany na niej współczesny jazz ma szansę dotrzeć do szerokiego grona słuchaczy i zainteresować swoim pięknem.
Kuba Chmiel