Rzadko kiedy basiści uznawani są za lidera zespołu. Nie jest to słuszne podejście, bowiem bardzo często ich możliwości i kreatywność determinują brzmienie całej kapeli.
Dla wielu słuchaczy jednak rola basisty pozostaje drugoplanowa. W przypadku Asformation od początku było wiadomo, kto zasiada za sterami. Tą osobą jest niezwykle utalentowany i bardzo rozchwytywany basista, Arkadiusz Suchara.
Arkadiusz Suchara poza współpracą ze śmietanką rodzimej sceny muzycznej, gra również "etatowo" aż w siedmiu kapelach. Wydaje się nieprawdopodobne, jak ten muzyk i jednocześnie czynny pedagog znajduje czas na to wszystko, przy okazji nagrywając również ciekawe albumy. "Bajlandia" jest dziełem jego całkowicie autorskiego projektu - Asformation.
Biorąc się za przesłuchiwanie "Bajlandii" należy na początku uwzględnić, że płyta ta jest stworzona przez wirtuoza. I daje się to odczuć już w pierwszych minutach. Przede wszystkim jest to album instrumentalny. Po drugie, mieści się stylistycznie na pograniczu jazz-rocka, smooth-jazzu i progresji. Nie są to gatunki zachęcające do tworzenia piosenek i tak jest w istocie. Za to do długich i porywających improwizacji owszem. Te ostatnie w dużych ilościach znajdziemy na "Bajlandii", a sceptyków od razu należy uspokoić, że nie mamy tu do czynienia z beznamiętnymi wędrówkami po skalach. Każdy utwór zawiera temat, a kolejne pasaże i solowe pochody instrumentów stanowią jego rozwinięcie. Muzycy dobrani są na tyle selektywnie, że nie ma mowy o słabych punktach. Ani o dominacji któregoś instrumentu (nawet basu!) nad innymi.
Mimo, że "Bajlandia" nie jest albumem "piosenkowym", znajdziemy na nim sporo melodii wpadających w ucho. Fani głębokich improwizacji docenią z pewnością kunszt muzyków i ich profesjonalne podejście do sprawy. Szkoda, że ci ostatni nie odważyli się na większe szaleństwo, bo płyta wydaje się zbyt "grzeczna", mimo momentami "groźnych" pochodów syntezatora. Nie zmienia to jednak faktu, że "Bajlandię" należy postrzegać jako bardzo dobry kawałek sztuki przeznaczony dla wytrawnego podniebienia.
Kuba Chmiel