The Isley Brothers & Santana

Power of Peace

Pozostałe recenzje wykonawcy The Isley Brothers & Santana
Recenzje
Grzegorz Bryk
2017-09-12
The Isley Brothers & Santana - Power of Peace The Isley Brothers & Santana - Power of Peace
Nasza ocena:
8 /10

Nie pamiętam, kiedy po raz ostatni moje palce ot tak, same z siebie, zaczynały pstrykać do rytmu, a nogi rwały się do swawolenia na parkiecie.

"Power of Peace" to dzieło powstałe w kooperacji dwóch legend i aż ciężko wyrokować, która z nich mieni się jaśniejszym blaskiem. Z jednej strony Carlos Santana, nazwisko kojarzone chyba przez każdego, z drugiej The Isley Brothers, amerykańska grupa złożona z licznego rodzeństwa Isley, która na przestrzeni pięciu dekad porywała kolejne pokolenia do tańca w rytm funku, disco czy gospel. Warto dodać, że w połowie lat '60 grał z nimi Jimmy Hendrix, jednocześnie przenosząc przebojowe dokonania grupy w świat psychodelicznego soulu. Na "Power of Peace" u boku Santany stanęła jego żona, perkusistka, Cindy Blackman-Santana oraz Ronnie i Ernie Isley.

Album zaczyna się jak u Hitchcocka - od trzęsienie ziemi. "Are You Ready People", "Total Destruction To Your Mind" i "Higher Ground" to zbudowane na kapitalnych, mocnych rytmach petardy uzupełnianie doskonałymi partiami gitar i pełnym emocji wokalem Ronniego Isleya. Jest funk, soul, r'n'b i disco. Po tym huraganie niesamowicie naładowanych energią piosenek następuje chwila wyciszenia w klimatach gospel i soul. To bodaj najsłabsza część albumu: "God Bless The Child" jest zbyt ckliwe, "I Remember" bez życia, a "Body Talk" podgrywa wprawdzie na funkowo, ale bez takiej burzy jak wcześniej, choć solówki cudnie żyłują na drugim planie. Zdecydowanie więcej feelingu jest w również funkującym, rozbujanym "Gypsy Woman". Przy "I Just Want To Make Love To You" rytm nabiera mocy, robi się głośniej i żwawiej. Po drodze jest bluesujący w nieco rock'n'rollowym i gospelowym stylu "Love, Peace, Happiness", wyciszona fortepianówka "What The World Needs Now is Love Sweet Love" i soulowa "Mercy Mercy Me (The Ecology)". Znalazło się też miejsce na intymny jazz w "Let The Rain Fall On Me". Na finał został podniosły "Let There Be Peace On Earth" - może nieco przesłodzony utwór, który z każdą chwilą nabiera mocy, głównie za sprawą ponownie fantastycznej, porywającej sekcji.

Tytuły utworów nie powinny być wam obce. To w większości covery takich tuzów jak The Chambers Brothers, Billie Holiday, Muddy Waters, Willie Dixon, Marvin Gaye czy Stevie Wonder. Premierowy jest wyłącznie "I Remember" - numer napisany i zaśpiewany przez Cindy Blackman-Santana.


Całość jest genialnie zaśpiewana, gitary piekielnie dobrze zdobią kompozycję, a sekcja jest po prostu doskonała. "Power of Peace" wyprodukował Santana i album brzmi fenomenalnie! Czysto, mocno, soczyście i dynamicznie. Osłuchiwana wersja winylowa wgniata w ziemię. Dodatkowo kolejność utworów zdaje się być ustawiona właśnie pod czarną płytę. Strona A pierwszej płyty roztańczona, strona B wyciszona. Podobnie rzecz ma się przy drugiej płycie, gdzie utwory posegregowano według stylistyki i klimatu.

"Power of Peace" to świetny materiał. W większości przebojowy i rozszalały. Porywa ciało do podrygów i zabawy w takt tych rozbujanych rytmów. Dwie legendy stworzyły kapitalną, bezpretensjonalną płytę. Koniecznie posłuchajcie!