Amerykańska kultura masowa, zwana naukowo Americaną, przejawia się w wielu aspektach życia. Współcześnie trudno wyobrazić sobie świat bez fast-foodów, coca-coli i westernów. Stany Zjednoczone to także wyjątkowa muzyka.
I choć kraj ten uznawany jest za kolebkę bluesa, country i rock’n'rolla, nie należy również zapominać o gatunku łączącym wszystkie te style. Mowa tu o muzyce amerykańskiej, zwanej również muzyką Americana. Jej typowym przedstawicielem jest Hadden Sayers.
Nie ulega wątpliwości, że najnowszy album Haddena Sayersa, "Hard Dollar", idealnie wpisuje się w schemat amerykańskiej muzyki. Wymienione przeze mnie wcześniej gatunki zostały połączone w równych proporcjach. W efekcie uzyskano 50 minut muzyki głośnej, przaśnej i z przytupem, której grania nie powstydziłby się żaden szanujący się klub w Teksasie. Hadden Sayers jest zresztą typowym gitarzystą teksańskiego bluesa, na szczęście nie kopiującym chamsko klasyków gatunku. Sayers gra zarówno świetnie technicznie, jak i rasowo. Wokalistą również jest nienagannym. Jego śpiew nie powala może na kolana, ale jest niezwykle stylowy, z charakterystyczną, teksańską manierą. Fani dobrego zaśpiewu z pewnością zwrócą uwagę na gościnnie występującą w jednym z utworów, fenomenalną Ruthie Foster.
Zwolennicy filozoficznych rozważań nacechowanych metaforami i alegoriami zapewne nie upodobają sobie wyśpiewywanych w utworach tekstów. Te wszak traktują o miłości do Teksasu, gorących kobietach, szybkich samochodach i podróżach w nieznane. To też element konwencji idealnie korespondujący z muzyką. A dzięki charyzmie wokalnej Haddena Sayersa, każda, nawet najbardziej błaha sprawa wydaje się niezwykle istotna.
Hadden Sayers za sprawą "Hard Dollar" zaprezentował kwintesencję amerykańskiej muzyki. Siłą płyty są nie tylko znakomite umiejętności wokalno-gitarowe autora, ale i bardzo duże zróżnicowanie. Przede wszystkim całość osadzona jest w bardzo dobrym guście, co nie zawsze zdarza się przedstawicielom tego gatunku. Wypadałoby więc polecić płytę każdemu wielbicielowi teksańskiej muzyki.
Kuba Chmiel