"Amerykańskiego folku nigdy za wiele" - to zdanie śmiało mogłoby stać się hasłem przewodnim, promującym najnowsze wydawnictwo podpisane nazwiskiem Danny Santos. Ten pochodzący z Teksasu artysta wziął sobie za cel poprowadzenie słuchaczy szlakiem muzyki kojarzonej z jego miejscem urodzenia. I trzeba przyznać, że podczas tej wędrówki ani na moment nie poczujemy się zagubieni.
Inaugurujący płytę tytułowy utwór mocno odstrasza potencjalnych fanów twórczości Danny’ego Santosa. Nudna melodia okraszona smęcącą linią wokalną nie zachęca niestety do dalszego zgłębiania twórczości artysty, a szkoda. Bo później jest już znacznie lepiej. Nie brakuje zróżnicowanych dźwięków z gatunku country i bluegrassu. Ciekawe urozmaicenie stanowi kawałek "El Coyote", zabierający słuchacza na moment do graniczącego z Teksasem Meksyku. Większość albumu wypełniają kompozycje utrzymane w średnich tempach, z dominującą gitarą akustyczną, akompaniującą wokalowi. Ten, w dość leniwy sposób, wyśpiewuje rozterki sercowe podmiotu lirycznego.
Czujnym trzeba być, bo nie znamy dnia ani godziny, gdy trubadur Danny Santos postanowi zastukać obcasami kowbojskich butów akurat w naszym mieście. Wówczas warto byłoby go ugościć, by mógł w spokoju opowiedzieć jedną z historii miłosnych, przygrywając sobie do tego na gitarze. Póki to nie nastąpi, pozostaje nam degustacja płyty "Say You Love Me Too".
Kuba Chmiel