Kiedy spotkają się dwa zespoły, które swoją energią mogłyby zastąpić niejedną elektrownie w dużym polskim mieście, pewnym staje się, że będzie nam dane obcować z czymś, co poruszy duszę, umysł i ciało. Czy jednak doszło do tego w przypadku płyty "Regrowth"?
Nie tak dawno miałem przyjemność rozmawiać z dobrą znajomą na temat kondycji polskiej muzyki rozrywkowej. Obydwoje doszliśmy do wniosku, że najlepiej na naszym rynku przyjmuje się wszystko, co okraszone jest tzw. "swojszczyzną" czyli wypadkową oberków, kujawiaków, góralszczyzny, wódki, kiełbasy itp. (Pardon! Wiem, że spłycam i ujednolicam pewne środki, ale to tylko i wyłącznie dla dobra nauki). Weźmy np. nowe Piersi, dzieła Zakopowera, Braci Golec, Brathanków, Enej, Donatana i wielu innych, a otrzymamy taki właśnie obraz zapożyczeń z polskiej kultury ludowej na rzecz mainstreamu (choć nie do końca w każdym z tych przypadków). Zdarzają się jednak wyjątki potwierdzające regułę i takim właśnie wyjątkiem jest ten krążek.
Zaczyna się "Siadaj nie gadaj" czyli tradycyjną pieśnią z Małopolski. Z dobrodziejstwami polskiego (i nie tylko) folkloru można postąpić na dwa sposoby - sprofanować je lub w miarę przyzwoicie zinterpretować. Casus tego i następnych utworów pokazuje, że jedyną możliwą opcją jest tutaj nr 2. Wystarczy bowiem posłuchać "Tumali", "Zoriuszki", "Baby w piekle", "Rybicki" i hipnotyzującej "Travusky", by zrozumieć, jak duży potencjał tkwi we wspólnym dziele legend krajowego reggae i etno-folkowych wokalistek. Do moich faworytów należą jednak "Avrix Mi Galanica", "Chodziewaj Szuhajko" "Oj Devojko Duso Moja", "U Susida" oraz "Jakhana Jakhana".
Na szczególną uwagę zasługują także remiksy. Reggae'owo-dubstepowa interpretacja "Siadaj nie gadaj" Elvispendzela wypada nie najgorzej, podobnie zresztą jak Tumala w połamanej wersji "HoM Studio". Zremiksowana na dancehallową nutę przez Puxi "Siadaj nie gadaj" (druga wariacja na temat tej pieśni) spokojnie sprawdziłaby się w komercyjnych rozgłośniach radiowych, z kolei "Jakhana Jakhana" została zmiażdżona przez Fleeting Art, przypominając dokonania Brytoli z The Prodigy.
Podsumowując, nie mamy tu może do czynienia z wielką rewolucją, ale za to otrzymujemy niezwykłą możliwość zrozumienia na nowo piękna tradycji, która nie tylko z Polski się wywodzi (mamy tu wszak również wycieczki do Słowacji, Finlandii, Rosji, Serbii, na Ukrainę oraz w rejony zamieszkiwane przez Sefardyjczyków). Muzyka wszak stanowi jedyny w swoim rodzaju, niepowtarzalny język łączący ludzi ponad wszelkimi podziałami.
Elvis Strzelecki