Randall Bramblett to jeden z tych muzyków, którzy współpracowali z wieloma gigantami muzycznego świata, a sami jakoś nigdy nie podzielili ich popularności.
Na liście Brambletta znajdują się więc m.in. Gregg Allman, The Allman Brothers Band, Gov't Mule, Bonnie Raitt, Elvin Bishop, Steve Winwood, Widespread Panic. Artysta wydał właśnie kolejny album i jest to dobry powód, by przybliżyć sobie jego muzyczną sylwetkę.
Randall Bramblett jest pochodzącym z Georgii wokalistą i multiinstrumentalistą, grającym na klawiszach, saksofonie, gitarze, mandolinie oraz harmonijce. Nie raz występował też w roli muzyka sesyjnego wyżej wymienionych. Co ciekawe, jest też niedoszłym księdzem, który porzucił wizję duszpasterstwa w czasie studiów teologicznych, gdy w jego głowie zakorzeniły się brzmienia Jamesa Taylora, Carole'a Kinga i Boba Dylana. Jego solowa gra oscyluje wokół dźwięków, po których poruszał się jako sideman , a w zasadzie stanowi ich wypadkową. Odnajdziemy więc tu rock, bluesa i country. W takim klimacie utrzymany jest również najnowszy album "The Bright Spots".
Powiedzmy sobie szczerze - nie każdy sideman potrafi być interesującym artystą, a jeszcze rzadziej zdarza się, by leader kapeli potrafił odnaleźć się w roli sesyjniaka. To wbrew pozorom różne światy, tak samo jak np. wzięty architekt mimo talentu plastycznego nigdy nie zostanie świetnym malarzem. Randall Bramblett współpracował z największymi tego świata, ale ich utwory odbijają się tylko echem na "The Bright Spots". Nie jest to wielki zarzut, bowiem o takim brzmieniu i kompozycjach mogą prawie wszyscy polscy wykonawcy w tym gatunku pomarzyć. Urzeka tutaj brzmienie poszczególnych instrumentów, urokliwe partie solowe i spójność całego albumu. Na dodatek Randall Bramblett bardzo przyzwoicie śpiewa, a wspierają go świetne chórki. Brakuje natomiast przede wszystkim bardziej zapadających w pamięć kompozycji, większej dynamiki na płycie, nieprzewidywalności i tej iskry wyrazistości.
"The Bright Spot" mógłby rozczarować osoby, które spodziewają się utworów na miarę pracodawców Randalla Brambletta. Jeśli jednak podejdziemy do tego na chłodno, odkryjemy sporo przyjemnych dźwięków, które co prawda nie powalą nas na kolana, ale z pewnością umilą spędzony z nimi czas. Randall Bramblett nie bez powodu bowiem doszedł na szczyt jako sideman. Artystą może nie jest wybitnym, ale muzykiem znakomitym, czemu daje świadectwo na "The Bright Spot".
Kuba Chmiel