VCMG

Ssss

Gatunek: Elektronika

Pozostałe recenzje wykonawcy VCMG
Recenzje
2012-04-03
VCMG - Ssss VCMG - Ssss
Nasza ocena:
7 /10

Muzyczna sława i rozpoznawalne na świecie nazwisko przekładają się nie tylko na ilość zer na koncie, ale pozwalają też spełniać wszelkiego rodzaju twórcze zachcianki. Ot, choćby takie jak rejestracja albumu "Ssss".

Kiedy Vince Clarke zwrócił się do Martina Gore'a z propozycją nagrania wspólnej płyty, twórca potęgi Depeche Mode odpowiedział po prostu "tak". Bo niby czemu nie? Zresztą, w całej historii VCMG bardziej sensacyjny jest fakt ponownej współpracy obu panów (nie liczę tu zremiksowanego przez Clarke’a "Behind the Wheel", który znalazł się na ubiegłorocznym "Remixes 2: 81-11"), nawet jeśli dokonała się ona wyłącznie via Internet, aniżeli jej  artystyczny efekt, który udało się osiągnąć. W chwili, gdy 31 lat temu Clarke, główny kompozytor w raczkującym dopiero Depeche Mode, opuścił zespół, wszystko wskazywało na to, że kapela sobie nie poradzi. Tymczasem, cały ciężar tworzenia materiału wziął na siebie właśnie Gore. Z jakim skutkiem? To wiemy wszyscy.

Próżno jednak szukać na płycie klimatów znanych z płyt Depeche Mode, czy (na szczęście!) Erasure. Clarke zamierzał od początku stworzyć materiał z instrumentalną muzyką taneczną i rzeczywiście "Ssss" całkowicie mieści się w tej stylistyce. Co więcej, techno, które stworzył duet, brzmi wyjątkowo wręcz minimalistycznie i oldschoolowo, tak jakby twórcy nawet nie próbowali oglądać się na to, co aktualnie modne jest na klubowych parkietach. Nie wiem, czy to właśnie w tym rzecz, ale zakładam, że to dzięki takiemu, a nie innemu podejściu mogę po raz kolejny, i to z dużą przyjemnością, zagłębić się w "Ssss", mając zarazem świadomość, że dla młodszych słuchaczy ów programowy antymodernizm wcale nie musi być zaletą.  


Nie przeszkadza mi przy tym, że to właściwie całkiem błahy i nie oferujący niczego nowego krążek, który być może nie zwróciłby na siebie większej uwagi, gdyby nie nazwiska Gore'a i Clarka. Zdecydowanie większym problemem "Ssss" jest czas jego trwania oraz niewystarczające urozmaicenie poszczególnych kompozycji. Utwory nie tylko utrzymane zostały w zbliżonych tempach, ale też skonstruowane są w ten sam sposób - poprzez dokładanie nowych motywów do, opartego na zwykle podobnym beacie, tematu głównego (klasyczny przykład - singlowy "Spock"). Materiał rozpoczyna się w bardzo przyzwoitym stylu, a najlepsze kawałki zgrupowano w jego centralnej części, począwszy od świetnego "Spock" poprzez "Windup Robot", "Bendy Bass", "Single Blip" (drugi singiel) i "Skip This Track", na którym moim zdaniem krążek właściwie mógłby się zakończyć. Wtedy ocena byłaby z pewnością wyższa, a siła rażenia "Ssss" znacznie większa. Niestety, końcowe trzy utwory, pozbawione ciekawszych motywów i oparte na takich samych schematach, zwyczajnie męczą.

Szymon Kubicki