Travels Into Several Remote Nations of The Mind
Gatunek: Elektronika
Lubię nietypowe wydania i formaty płyt, choć wiąże się to z koniecznością wygospodarowania specjalnej półki na tego typu odszczepieńców. Z miejsca zapałałem więc nieco cieplejszym uczuciem do debiutanckiego albumu Soufferance, Vision, opakowanego w elegancki digipack formatu A5, wraz z bookletem ozdobionym ciekawymi grafikami.
Lubię również długie tytuły wydawnictw, bo choć nie jestem w stanie ich zapamiętać, zajmują sporo (do tego treściwego) miejsca w recenzji, dzięki czemu mogę napisać mniej, a mieć więcej. Tytuł "Travels Into Several Remote Nations of The Mind" został opatrzony podtytułem "The Thoughts And Memoirs Of Mike Lachaire, First A Strange Individual, And Then A Philosopher". No i proszę, tym sposobem mam niemal pół akapitu. Może to zresztą nie jest podtytuł, a nazwa jedynego umieszczonego na płycie utworu, trwającego - bagatela - 65 minut? Nie jestem tego pewien, tym bardziej, że dla zmyłki, a może dla nadania całości głębszego i bez wątpienia filozoficznego sensu, na digipacku wymieniono 25 kompozycji. Być może na tyle części dzieli się ten materiał, ale to nieistotne, bowiem muzyczną podróż, w jaką zabiera słuchacza niejaki Peine - Kanadyjczyk z Quebecu, stojący za Soufferance, Vision, chłonie się jednym ciągiem.
A wyprawa ta dedykowana jest pisarzom (m.in. Jonathan Swift, Jules Verne, Victor Hugo, Ernest Hemingway, H.P. Lovecraft, John Stainbeck), którzy, jak zaznacza Peine (czyli Alexandre Julien), pomagają umysłowi, uwolnionemu od balastu ciała, podróżować w wiele miejsc. Tym sposobem, wyjaśnia się zagadka 25 pseudo-utworów - są to po prostu tytuły książek wspomnianych autorów, stanowiących dla muzyka największą inspirację.
Taki koncept i forma nie mogą, rzecz jasna, wiązać się z jakąś prymitywną łupanką czy bezmózgą rozrywką. "Travels Into Several Remote Nations of The Mind" to propozycja dla miłośników minimalistycznego ambientu. Muszę przyznać, że Soufferance, Vision wie, jak wykreować interesujący klimat, nieco odmienny od innych projektów tej stylistyki. Warstwa muzyczna z tytułami literackich dzieł, wymienionymi na opakowaniu, łączy się raczej swobodnie, by nie powiedzieć wcale, choć na przykład jest tu fragment brzmiący trochę, jak odgłosy wydawane przez wieloryby, co może pasować np. do "Moby Dicka". Przede wszystkim jednak o nietuzinkowym klimacie albumu przesądza wykorzystanie gitary, i to w sposób niejednokrotnie przywołujący na myśl akustyczne fragmenty, chętnie stosowane przez norweskie zespoły blackmetalowe. Specyficzna melodyka niektórych partii bardzo przypomina na przykład Immortal. Ponadto, sam nie wiem dlaczego, zimna atmosfera kompozycji, choć tajemnicza i momentami mroczna, wywołuje "przyrodnicze" wrażenie, jeśli wiecie, o co mi chodzi. "Travels Into Several Remote Nations of The Mind" mógłby idealnie nadać się do zilustrowania filmu o bezkresnych przestrzeniach arktycznego morza, tajgi, zaśnieżonych szczytów górskich i tym podobnych miejsc. Mógłbym tu podać przykład Biosphere, choć ten projekt jest jednak zdecydowanie bardziej minimalistyczny.
Ocenianie podobnych płyt nie jest rzeczą łatwą, ponieważ, jak mało które, odwołują się one wprost do emocji słuchacza. Nie wszystkim podobne dźwięki przypadną do gustu; ja jednak nie żałuję ani minuty spędzonej przy "Travels Into Several Remote Nations of The Mind". Ten krążek zdecydowanie ma w sobie to - tak trudno uchwytne i nieczęsto osiągalne - "coś". Polecam.
Szymon Kubicki