Widzisz powyższą ocenę, czytasz moje poniższe kadzenie i od razu przychodzi Ci na myśl - a ściągnę sobie tą płytkę z "interneta". No way, Dude! To bez sensu, bowiem (aura) to coś więcej niż muzyka.
"Invisible Landscape", bo tak nazywa się owoc wspólnego projektu dwóch Portugalczyków: Andre Fernandesa i Jose Ramosa, to frapujące połączenie muzyki (w większości instrumentalnej) z… fotografią. Pierwszy z wymienionych panów to multiinstrumentalista, drugi - młody fotograf specjalizujący się w zdjęciach wykonywanych techniką HDR. Każdemu obrazowi (wszystkie 10 znajdziesz w książeczce) przyporządkowany jest jeden utwór muzyczny, a całość tworzy intrygującą ścieżkę dźwiękową. Warto dodać, że część kompozycji wykorzystano w filmie "Funeral In the Rain", prezentowanym na wielu światowych festiwalach.
Nawiasy w nazwie (aury) mogą zasugerować jedną z inspiracji - Sigur Ros. Bingo! Przestrzenne, długo wybrzmiewające delikatne dźwięki w "The Furious March" (na fotografii zachód słońca nad jeziorem, łódka, skały) czy też urzekające piękną minimalistyczną melodią "Vacuity" (łódka przycumowana do brzegu) w oczywisty sposób nawiązują do grupy Jonsiego. Elektroniczne wstawki, odgłosy kołujących mew (potem genialnie zmiksowane!) w "Flowing Textures" (zdjęcie: plaża, morze, wspomniane mewy, w oddali zamek) czy też totalnie elektroniczny kawałek "Parallel Worlds" (na pierwszym planie mężczyzna łowiący ryby, w oddali miasto na wzgórzu) jawnie nawiązują do ambientu spod znaku Lights Out Asia czy choćby July Skies. Są tu wreszcie dłuższe odjazdy, agresywniejsze, może nawet industrialne szczególnie w "Cloud Colossus" (fotografia ukazuje kłębiące się burzowe chmury, spośród których prześwituje słońce i oświetla kilka drzew z pierwszego planu), których nie powstydzili by się koledzy z Tortoise lub Jesu.
Całość jest ujmująco minimalistyczna, to jakby plama dźwięku, która pomaga nam zanurzyć się w świat przedstawiony na serii pięknych zdjęć. To 40 minut wysmakowanej sztuki, która mimo że skromna, pozwala totalnie odlecieć. Znakomity sposób, by rozmarzyć się podczas coraz dłuższych jesiennych wieczorów.
Jurek Gibadło