Lloyd Turner jest instrumentalnym duetem z Włoch założonym przez Paolo Tornitore i gitarzystę Lento, Donato Loia. "Hints" jest ich oficjalnym debiutem.
Muzykę Lloyd Turner cechuje minimalizm, wynikający w sporej mierze ze skromnego instrumentarium. Ograniczenie się tylko do gitary akustycznej i pianina nie przeszkodziło jednak twórcom w wykreowaniu poruszającej słuchacza atmosfery. Dźwięki splatają się tutaj w przepełnione bliżej nieukierunkowanym smutkiem epitafia, rzadko tylko upstrzone promykami nadziei lub zaciemnione smugami niepokoju. Stąd też słuchanie ich, zajęcie obarczone dużym ryzykiem, powinno być zabronione zwłaszcza wszelkiej maści, łatwo popadającym w depresje, neurotykom i melancholikom.
Jedyny zarzut, jaki mam do "Hints", to fakt, że cała płyta (a właściwie płytka, ponieważ łączna długość wszystkich nagrań wynosi zaledwie 25 min.) sprawia wrażenie raczej przymiarki do stworzenia pełnokrwistego, pełnego albumu. Obaj artyści - chyba sami nie do końca wierzący w potencjał swojej twórczości - jakby obawiali się, że zanudzą słuchacza dłuższymi kompozycjami, ograniczyli się do krótszych form muzycznych. Najdłuższy utwór trwa tutaj niespełna cztery i pół minuty, większość nie przekracza zaś w znaczący sposób dwóch. Szkoda, ponieważ choćby "Said and Done", "Unknown" czy "Vasa" kończą się akurat w momencie, gdy zaczynają się bardzo obiecująco rozwijać. Większość owych miniaturek mogłaby w dłuższych wersjach zalśnić pełnią blasku. Podobnie, jak sądzę, kolorytu utworom mogłoby dodać zastosowanie szerszej palety instrumentów.
Traktuję "Hints" bardziej, jako przygrywkę do nagrania przez duet czegoś naprawdę wspaniałego. Pomimo pewnych zauważalnych niedoskonałości, zetknięcie się z twórczością grupy jest interesującym doświadczeniem. Tym bardziej też jestem ciekaw występu zespołu na tegorocznym Asymmetry Festival…
Jacek Walewski