Shagreen

Falling Dreams

Gatunek: Elektronika

Pozostałe recenzje wykonawcy Shagreen
Recenzje
Grzegorz Bryk
2019-07-02
Shagreen - Falling Dreams Shagreen - Falling Dreams
Nasza ocena:
7 /10

Spiritus movens projektu Shagreen, czyli Natalia Gadzina, nie ukrywa, że jej największą inspiracją są mroczne, odhumanizowane dźwięki mistrza stylistyki, Trenta Reznora. I rzeczywiście płytowy debiut artystki, „Falling Dreams” unurzany jest w takim graniu.

Osobiście, zamiast Nine Inch Nails stawiałbym Shagreen jednak bardziej obok How to Destroy Angels, czyli muzycznego tworu, który Reznor prowadzi wraz z żoną Mariqueen Maandig. Przede wszystkim za sprawą kobiecego wokalu, który do tej post-industrialnej zimnicy wprowadza nieco ciepła i delikatności. U nas w podobną stylistykę zapędza się Das Moon, ale tam pojawia się dużo wątków synth-popowych, Daisy Kowalsky natomiast wprowadza do muzyki powiew niebezpieczeństwa, erotyzmu, ale również i mroku i to właśnie ten mrok obie wokalistki łączy. Pewnie można wymienić również Monstergod, ale ci stawiają na potężne uderzenia industrialnego metalu, i The Black Water Panic Project, który z kolei reprezentuje bardziej eksperymentalną formę elektroniki. Łączy ich na pewno dekadencki klimat wymieszany z odniesienia do estetyki dźwięków Trenta Reznora.

„Falling Dreams” to mroczny industrial oparty na minimalistycznych tłach budowanych przez połamaną elektronikę nieraz przeszywającą słuchacza wybuchami cyfrowego chłodu. Czasami utwory nabierają wściekłości za sprawą ciężaru gitar podchodzących nieco pod Ministry czy Agressiva 69 („Shadows”, „Killing”, „Stay Right There”), gdzie indziej Shagreen zabierają słuchacza w świat neurotycznych klimatów oszczędnymi środkami budujących krajobrazy rodem z sennego koszmaru. Znalazło się nawet miejsce dla trzech numerów w pełni instrumentalnych („The Beginning”, „Falling Dreams” i „Volta”).

W całym tym chłodzie i duchocie skrzącej się elektroniki, niskich basów, zwichrowanych ciężkich beatów i przesterowanych gitar ludzkiego pierwiastka nadają fantastyczne wokale Natalii Gadziny – tu pojawiają się emocje („Don’t Stop Me”), doskonałe melodie („All of Me”, „Desire”) i szczypta oniryczności. Wokalnie Shagreen odnosi się na pewno do grania gotyckiego, choć jest to spore uproszczenie, bo bez problemów można się tu doszukać ech twórczości Massive Attack czy Portishead.

Jest więc na tym debiucie wiele odcieni industrialnego grania, od metalu, przez eksperyment, na balladzie kończąc. Czyni to „Falling Dreams” płytą angażującą, pomysłową, potrafiącą mocno przyłożyć, ale i przyjemnie rozkołysać. Koszmar, lęk, chłód, mrok ale również tajemnica, delikatność i powab spajają się w koherentną, niepozbawioną uroku całość. Krążek dopełnia świetne brzmienie. Warto dodać, że za kompozycję i produkcję odpowiada Gadzina. Shagreen już nawet w obecnej formie, to klasowy towar eksportowy.