The Death Of The Sun
Gatunek: Elektronika
Nie wydaje mi się, by prezentowane na recenzowanym splicie projekty były jakoś szerzej rozpoznawalne, zwłaszcza że kapele te nie do końca są zbieżne stylistycznie z profilem Gitarzysty. Ale w końcu nie samymi strunami człowiek żyje.
Zatem, Dust to Dearth to projekt Mandy znanej (powiedzmy, że znanej) z ultradoomowego Murkrat, gdzie odpowiada za wokal oraz wszystkie instrumenty, prócz perkusji. Za szyldem Lysergene kryje się natomiast gitarzysta Esoteric - Gordon Bicknell. "The Death of The Sun" ukazał się dzięki Aesthetic Death Records, co nie powinno dziwić, zważywszy że label ten wydał debiuty Murkrat i Lysergene, a także dwa pierwsze albumy Esoteric.
Okazuje się, że muzycy związani ze sceną doommetalową, na boku parają się ambientem. Nie powiem, że regularnie śledzę, co dzieje się w tej szufladzie, ale swego czasu starałem się być z tematem w miarę na bieżąco, choćby z materiałami wydawanymi przez Cold Meat Industry. Piszę o tym dlatego, że właśnie w dark ambientowym klimacie, charakterystycznym dla większości kapel z tej wytwórni, utrzymana jest część materiału Dust to Dearth. Kompozycje tego projektu oparte na minimalistycznym, mrocznym podkładzie klawiszowym, brzmią bardzo znajomo. Zwłaszcza, że nie brak tu typowych dla takiej muzy elementów, jak dźwięki dzwonów, pojedyncze akordy fortepianu czy uderzenia instrumentów perkusyjnych. Dużym atutem jest również głos Mandy. Jej uduchowione partie wokalne wykorzystane zostały dość oszczędnie, ale jeśli już się pojawiają, znakomicie uzupełniają muzykę. Chwilami (np. w "The Last") jej śpiew przywodzi mi na myśl nawet Lisę Gerrard. W gruncie rzeczy nic w tym dziwnego, bo przecież Dead Can Dance był wielką inspiracją choćby dla Arcana, jednej ze sztandarowych kapel CMI. Chociaż nie ma szans usłyszeć tu niczego, co nie pojawiłoby się na dziesiątkach innych dark ambientowych albumów, kawałki Dust to Dearth naprawdę dają radę. Nie miałbym nic przeciw, gdyby Mandy na poważnie zajęła się tym projektem, nawet kosztem, co tu dużo mówić, nudnego Murkrat.
Lysergene jest bez wątpienia bardziej rozpoznawalny, przede wszystkim za sprawą Bicknella, jednego z założycieli kultowego Esoteric. Jednak trzy utwory z "The Death of The Sun" różnią się zasadniczo od materiału z debiutanckiego "Critical Mass". Tam dominowała żwawa elektronika, z mocnym beatem, a czasem wręcz tanecznym rytmem, bliższa choćby klimatom Frontline Assembly. Tym razem słuchacz zamiast darkwave otrzymuje dawkę minimalistycznego do bólu ambientu, czyli, innymi słowy, dźwiękowe plamy. To muza wielce ilustracyjna, o specyficznej, niepokojącej, lekko kosmicznej aurze. Ogólnie, bardzo sensowny materiał, choć na pewno przede wszystkim dla fanów podobnego grania.
Szymon Kubicki