Javelin

Hi Beams

Gatunek: Elektronika

Pozostałe recenzje wykonawcy Javelin
Recenzje
2013-03-29
Javelin - Hi Beams Javelin - Hi Beams
Nasza ocena:
8 /10

Nowy Jork elektroniką stoi - oto XXI-wieczny muzyczny obraz tego zacnego miasta, w którym utwierdzają nas muzycy grupy Javelin.

Mówię, rzecz jasna, o młodych zespołach, świeżych trendach, bo w Wielkim Jabłku z powodzeniem działa chyba każdy gatunek, z jazzem na czele, co często podkreśla mieszkający tam Tomasz Stańko. Ale jednak to elektronika wybija się ostatnio przed szereg, większość kapel z NY, które dopiero startują do wielkiej kariery, raczą nas pokaźnym pierwiastkiem syntetycznych dźwięków, choć często z wyraźną domieszką rocka. Zaraz, a może to rock z domieszką elektroniki? Państwo ocenią sami.

Javelin, duet mieszkający na Brooklynie, właśnie taką mieszanką nas raczy już od kilku lat - "Hi Beams" to ich trzecia płyta. Dlaczego powinniśmy zwrócić na nią uwagę? Choćby dlatego, że te dwie głowy kipią od świeżych pomysłów, dla których muzyka pokracznie nazywana "indietronicą" stanowi jedynie punkt wyjścia. Owszem, zaczynają od opartego niemal w całości na sztucznych brzmieniach "Light Out" i od zalatującego hip-hopem "Nnormal" (tu rockowych wyjadaczy może zainteresować bas), ale najlepsze zaczyna się później. Na pierwszy ogień idzie "Judgement", łączące w sobie cukierkowość rocka z lat '80, melodyczny zmysł The Beach Boys i mnóstwo wsamplowanych, poszerzających brzmieniową przestrzeń elektro- nalotów. To jednak tylko przystawka przed kapitalnie funkującym "Judgement" - to jakby George Michael spotkał Jamiroquai, numer świetny zarówno w domu, jak i na parkiecie.


Wertuję "Hi Beams" dalej, a moja radość z obcowania z tą płytą rośnie wprost proporcjonalnie do liczby przesłuchanych piosenek. Docieram do "l'Ocean", jawnego nawiązania do krajan Javelin z Vampire Weekend - to radosne usposobienie i takaż melodia, pięknie pracujący bas i z lekka hawajska elektronika. Chcę na leżak i do słoneczka! Podobne odczucia mam, gdy słucham psychodelicznego "Garth Hudson", które równie dobrze mogłoby być podkładem do rapowego hiciora, gdyby jakiś MC miał ochotę zaatakować nas szybkostrzelnymi rymami przy tak słodkiej i ciepłej melodii.

Sporo dobrego grania mamy na tej płycie. Może nie jakoś totalnie zaskakującego, ale na pewno świetnie zrealizowanego i przemyślanego. Javelin tym krążkiem przestaje pukać li tylko do drzwi Pitchfork.com, ale i do organizatorów europejskich festiwali. Otworzycie?

Jurek Gibadło