Jump Start
Gatunek: Blues i soul
Nieposkromiony LIl’ Ed powraca po czterech latach z nowym albumem. Nie ukrywam, że oczekiwanym także przeze mnie, bowiem poprzedni "Full Tilt" zrobił na mnie duże wrażenie.
Nieco odważne, momentami wręcz punkowe podejście do stylistyki klasycznego, chicagowskiego bluesa urzekło mnie od razu. Teraz przyszło mi się zmierzyć z najnowszym dziełem Lil’ Eda, czyli "Jump Start".
Lil’ Ed o chicagowskim bluesie wie wszystko. Wychowywał się w najlepszych dla tego gatunku czasach, grając go od najmłodszych lat. Początki jego kariery były trudne, bo mimo dużej pomocy ze strony legendarnego J.B. Hutto, młody Lil’ Ed musiał pracować dziesięć godzin dziennie, by móc sobie pozwolić na granie wieczorami bluesa. Wszystko zmieniło się, gdy z zespołem nawiązał kontakt Bruce Iglauer, szef wytwórni Alligator.
Iglauer nagrywał właśnie antologię, na której chciał umieścić brzmienie młodej generacji chicagowskich muzyków. W ten sposób trafił na Lil’ Eda, a ten wykorzystał swoją szansę. Z zaplanowanych paru utworów dla antologii, nagle zrobiło się osiem płyt. Najnowsza, "Jump Start" miała premierę w maju.
Pierwsze dźwięki inaugurującego płytę "If You Were Mine" nie pozostawiają złudzeń - jednym z ostatnich depozytariuszy klasycznego, chicagowskiego brzmienia jest właśnie Lil’ Ed. Wszystko zagrane jest tutaj lekko i w sposób niewymuszony, tak, jakby właśnie chicagowski blues przeżywał swój rozkwit. Głos Lil’ Eda jest mocny i charyzmatyczny, a sekcja pracuje jak należy. Na wyróżnienie zasługuje również bardzo drapieżna gitara slide. Jakieś wady? Brakuje mi trochę Lil’ Eda z poprzedniej płyty, gdzie eksperymentował z chicagowskim brzmieniem, czyniąc je bardziej rock’n rollowym. Połączenie Muddy’ego Watersa z nowoczesnym Chuckiem Berrym było odważne i niemal zahaczało o bluesowy punk. Tu tego nie ma i Lil’ Ed brzmi bardziej klasyczne, choć przez to nieco przewidywalnie.
Mimo, że podobnych wydawnictw jest trochę na rynku, to nie sposób przejść obojętnie wobec perfekcyjnego podejścia Lil’ Eda & The Blues Imperials do elektrycznego, chicagowskiego bluesa. Dla fanów gatunku jest to pozycja obowiązkowa, a pozostali miłośnicy dobrych dźwięków może właśnie dzięki tej płycie zakochają się w niebieskich nutkach. Album "Jump Start" zasługuje na to, jak mało który.
Kuba Chmiel