Polscy fani bluesa doskonale znają Janivę Magness, która wystąpiła przed laty na festiwalu Rawa Blues. Ja z kolei zetknąłem się z jej wokalem znacznie wcześniej, bo na znakomitym albumie Kirka Fletchera "Shades of Blue".
Wówczas doceniłem jej świetne warunki głosowe i znakomite zdolności interpretacyjne bluesa. Wkrótce miałem okazję usłyszeć solowe płyty Janivy i trochę się zawiodłem.
W bluesie wokalistek nie brakuje, jednak nieczęsto pojawiają się takie, które należycie interpretują ten gatunek. Mocny i zarazem wyważony głos Janivy Magness idealnie nadaje się do niebieskich nut, niestety artystka podąża mało ambitnym szlakiem pop-bluesowych wokalistek. Świadczą o tym dwie poprzednie płyty wydane pod szyldem wytwórni Alligator, z którymi miałem okazję się zapoznać. Najnowsza jest dużo bardziej interesująca i nieco odbiega od poprzedniej konwencji.
Błędem byłoby stwierdzić, że repertuar Janivy Magness jest niestrawny. Z pewnością może on zachęcić wielu początkowych bluesfanów. Jego największą wadą są jednak mało ambitne aranżacje i bardzo ograniczona rola zespołu instrumentalnego. To dość częsta tendencja wśród śpiewających bluesmanek. Najnowsza płyta na szczęście stanowi wyłom. Momentami pobrzmiewa na niej rasowy blues-rock, innym razem wyraźnie zaakcentowana jest stylistyka gospel. Wreszcie słychać groove w sekcji rytmicznej, a gitara frazuje jak należy. Wokal stanowi osobny punkt i na pewno góruje na tle całości. Jest on charyzmatyczny, głęboki i prowadzony w sposób bardzo profesjonalny.
Mimo, że "Stronger For It" wypada bardzo korzystnie na tle poprzednich dokonań Janivy Magness, nie jest on jeszcze tym, czego oczekiwałbym po artystce takiego formatu. Wciąż przewijają się w jej repertuarze wstawki pop-bluesowe, a niektóre utwory mogły być bardziej dopracowane pod względem aranżacyjnym. Nie zmienia to jednak faktu, że najnowszy album wydaje się idealną propozycją dla słuchaczy zwracających szczególne uwagę na kobiecy wokal w bluesie.
Kuba Chmiel