Jook Joint Thunderclap
Gatunek: Blues i soul
Grę na gitarze rozpoczął w wieku lat trzynastu, w tym samym okresie życia usłyszał po raz pierwszy Johnny’ego Wintera, Jamesa Cottona i Roberta Johnsona. Pierwsze wokalne szlify zdobywał w kościele baptystycznym, a tymczasem w jego domu pobrzmiewała muzyka Led Zeppelin.
Nic więc dziwnego, że John-Alex Mason związał swoją przyszłość z bluesem, a moment, w którym muzyk miał pchnąć ten gatunek na nowe tory wydawał się bliski. Ten moment właśnie nadszedł.
"Jook Joint Thunderclap" to szósty album Johna-Alexa Masona i słysząc jego potencjał twórczy można podejrzewać, że artysta na tym nie poprzestanie. Nazwa płyty odnosi się do juke jointów, które dla afro-amerykańskiej wiejskiej ludności stanowiły niegdyś miejsca spotkań, okraszonych tańcem i muzyką. To właśnie tam kształtowały się zalążki popularnych współcześnie gatunków muzyki rozrywkowej. Płyta Johna-Alex Masona stanowi w pewien sposób podsumowanie tego dorobku, z naciskiem na rozwój bluesa na przestrzeni lat.
Liczba gatunków bluesa, które przewijają się na "Jook Joint Thunderclap" jest równa wykorzystanym nań instrumentom oraz uczestniczącym w całym procesie muzykom. Artysta łączy na płycie transowy blues z southern rockiem, country i hip-hopem. Wszystko podane w konwencji, do której przyzwyczaił nas już R.L. Burnside. Nic dziwnego, wszak na płycie pojawiają się jego wnuki: Cedric Burnside i Cody Burnside, którzy kontynuują dzieło dziadka. Instrumentarium również jest bogate; prócz tak "pospolitych" instrumentów, jak gitara, bas, harmonijka, czy perkusja, usłyszymy także skrzypce, djembe, mandolinę i bolofone. Wszystkie one są świetnie wykorzystane, w odpowiednich proporcjach, a przede wszystkim - przez zawodowców, którzy znają się na rzeczy. Usłyszeć nieczysto zagraną frazę jest tu niemożliwe, a każdy z instrumentalistów wykazał się dużą ponadprzeciętnością. Na czele z Johnem-Alexem Masonem, który jawi się jako znakomity wokalista.
John-Alex Mason okazał się ciekawą indywidualnością na rynku bluesowym. Odświeżył sporo trudnych i odważnych konwencji, dodając trochę od siebie. Dla niektórych tego "trochę" może być za mało, dla większości i tak mnóstwo z zastosowanych rozwiązań wyda się być pionierskimi. Jedni i drudzy z pewnością docenią jednak kunszt muzyczny Masona, a zapewniam, że podobnych mu artystów na świecie jest naprawdę niewielu.
Kuba Chmiel