"Łotewski zespół bluesowy" - te trzy słowa u jednych słuchaczy mogą wywołać zdziwienie czy konsternację, u innych wręcz niedowierzanie. To w takim małym kraju grają bluesa? Grają, grają i to jeszcze jak!
Latvian Blues Band to obecnie najlepszy zespół bluesowy na Łotwie, i chyba najbardziej znany na świecie wykonawca z tej części Europy. Ich początki sięgają roku 1997. Wtedy to trzech młodych Łotyszy, zafascynowanych muzyką Elmore Jamesa, Roberta Johnsona i Howlin’ Wolfa postanowiło założyć zespół. Talent i ciężka praca dość szybko przyniosły pozytywne efekty. Otwierali koncerty takich gwiazd jak: Bob Margolin, Carey Bell, John Primer, Phil Guy, Louisiana Red, Duke Robillard, Joe Cocker, Coco Montoya. W 2005 r. zostali zaproszeni na prestiżowy Chicago Blues Festival. Na swoim koncie mają też wyróżnienia, zebrane w bluesowych konkursach. W roku 2009 zwyciężyli na Baltic Blues Challenge. Udanie zaprezentowali się na International Blues Challenge w styczniu 2010 r. w Memphis oraz w marcu 2011 r. na European Blues Challenge. Będąc w Rydze, z pewnością warto zajrzeć do klubu Bite Blues Club, bo tam właśnie na stałe rezyduje zespół.
"Unreal" to ich debiut płytowy, wydany w 2009 r. przez wytwórnię Blue Skunk Music. Przy nagrywaniu płyty pozyskali nie lada wsparcie, bowiem producentem został Duke Robillard, który również zagrał na gitarze w dwu utworach. Nominalnie zespół jest czteroosobowy, jednak na krążku słyszymy i sekcję dętą, i drugą gitarę. Notabene, Janis Kalnis, niewymieniony na okładce jako stały członek zespołu, zagrał na gitarze we wszystkich utworach na płycie. Liderem zespołu i kompozytorem większości autorskiego materiału jest grający na gitarze i śpiewający Janis "Bux" Bukovskis. Obdarzony został świetnym głosem, a doskonałe frazowanie i nienaganny angielski to tylko kilka jego atutów.
Płyta stanowi pewnego rodzaju podsumowanie, zamknięcie wczesnego okresu działalności grupy, stąd zapewne, jako ślad poszukiwań, tak duża rozpiętość stylistyczna. Obok bluesa, który jest tu w zdecydowanej przewadze, mamy i reggae ("Wake Up"), i mocno jazzujące klimaty ("Feel Like Cryin"), zwiewne balladowe granie ("5 Minutes Too Late") , soulowo-funkowe bujanie ("Lost") czy też nowoorleańskie brzmienie ("Nut Shuffle"). Na 14 numerów materiału aż 10 to kompozycje własne, i od razu wypada dodać, że są to bardzo dobre rzeczy.
Już pierwsze dźwięki, jakie słyszymy po umieszczeniu płyty w odtwarzaczu zwiastują, że oto mamy przed sobą 66 minut nietuzinkowej muzyki w doskonałym wykonaniu. Otwarcie to "Evil", klasyk Wille Dixona zagrany z soulowo brzmiącą sekcją dętą, pięknym Hammondem w tle, a dodatkowo ozdobiony solówką Duke Robillarda. Jakby tego było mało, pod koniec pojawia się fragment brzmiący jak klasyczny gospel. Tytułowy "Unreal" to świetna kompozycja, z niezwykle nośnym refrenem (duet wokalu i gitary slide). W kolejnym, czyli "Baby Let Me Hold Your Hand" słychać gitarę dobro. "Confused" to przywołujący skojarzenia z BB Kingiem (gitara) szybki bluesik. I tak można by wymieniać po kolei, i zachwycać się każdym utworem z osobna, bo na płycie po prostu nie ma słabych kompozycji. Latvian Blues Band to grupa z kręgu bluesa elektrycznego, jednak w ich muzyce nie ma przesady w stosowaniu nowoczesnej techniki i rockowych środków wyrazu artystycznego, które wśród współczesnych wykonawców tej muzyki bywają często nadużywane. Jeżeli gitarowa solówka, to raczej w stylu BB Kinga niż Steviego Ray Voughana.
Kiedy słucha się zespołu z tej części Europy, natychmiast nasuwają się porównania z polskimi bluesmanami. No cóż, trudno znaleźć polskiego wykonawcę bluesowego równie znanego na Zachodzie jak Łotysze. Upór, determinacja, a przede wszystkim "parcie" (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) na świat to chyba to, co wyróżnia Latvian Blues Band. Bo muzycznie pewnie i u nas można znaleźć równie ciekawe propozycje. Płyty słucha się wybornie - świetne kompozycje, doskonałe wykonanie, nienaganna realizacja. Czego chcieć więcej?
Robert Trusiak