Dan Dinnen

Back Home

Gatunek: Blues i soul

Pozostałe recenzje wykonawcy Dan Dinnen
Recenzje
2011-04-06
Dan Dinnen - Back Home Dan Dinnen - Back Home
Nasza ocena:
7 /10

Argument dotyczący rzekomo smutnej natury bluesa najczęściej jest przytaczany przez osoby niechętnie nastawione do tej muzyki. Australijski wokalista, gitarzysta i harmonijkarz Dan Dinnen z pewnością nie zmieni ich zdania. Jako główną inspirację obrał sobie bowiem klasycznego, bluesowego smutasa, Skipa Jamesa.

Skip James był pochodzącym z Missisipi, bardzo uzdolnionym bluesmanem. Z powodzeniem śpiewał, grał na pianinie oraz gitarze, która zresztą traktowana była przez niego w sposób niezwykle wysublimowany. Odkrycie u siebie licznych talentów nie zmieniło wcale stanu emocjonalnego Skipa Jamesa - po kres swych dni pozostał smutnym człowiekiem. Odbiło się to znacząco na repertuarze artysty. W większości autorskich kompozycji Skip pojękuje smutno w tonacji molowej. Nie wiadomo, co skłoniło żyjącego współcześnie, młodego i równie utalentowanego Dana Dinnen’a do podobnego repertuaru. Pozostaje to uszanować i skupić się na debiutanckim albumie muzyka.

Mimo, że w czasie trwania całej, 38-minutowej płyty, wyczuwalny jest duch Skipa James'a, to zaledwie jeden utwór jest jego autorstwa. Najważniejszy jest jednak fakt obecności aż sześciu kawałków napisanych przez Dana Dinnen’a. Stanowi to duże osiągnięcie, zwłaszcza, że to bardzo dobre kompozycje,  które znacznie urozmaicają ograną przez lata konwencję. Do strony instrumentalnej również nie można się doczepić - zarówno technikę, jak i barwę harmonijki i gitary należy ocenić na plus. Dodatkowo, w trzech utworach świetnie wkomponowano delikatne instrumenty perkusyjne. Największe kontrowersje może budzić wokal Dana Dinnen’a. Specyficzna maniera i dosyć odważne (szczególnie, jak na realne możliwości) interwały nie wszystkim z pewnością przypadną do gustu, pamiętajmy jednak, że podobne "miauczenie" uprawiał i Skip James.

Trudno potraktować Dana Dinnen’a jako rewolucjonistę gatunku. Propagatorem jest również umiarkowanym, bo choć dokonał głębokich wykopalisk archeologicznych i ocalił od zapomnienia postać Skipa Jamesa, to pojękujący smutno bluesman nie stanowi współcześnie zbyt dobrej wizytówki dla owianego depresyjną sławą bluesa. Niemniej jednak Dan Dinnen wyśmienicie odnalazł się w konwencji i bez wątpienia przypadnie do gustu fanom takich klimatów.  

Kuba Chmiel