Nie oszukujmy się, w dzisiejszych czasach pisanie utworów bluesowych w oparciu o trud i znój pracy na polu bawełny wydaje się passe. Tas Cru postanowił wyjść naprzeciw nowoczesności i w swych tekstach marudzi na otaczającą go rzeczywistość. Oczywiście teksty bez muzyki to nie blues, więc zamiast tomiku wierszy artysta ten wolał wydać płytę.
W konkursie na tandetną okładkę Tas Cru zająłby wysokie miejsce. Przedstawia ona smutnego psa, który pochyla się nad tonącym w bitej śmietanie ciastem. Obok siedzi jego pan, w przeciwieństwie do psa pałaszujący z namaszczeniem swój kawałek ciasta. To on jest autorem przepełnionych bólem istnienia tekstów zawartych na albumie, choć mina psa błagalnym wzrokiem wypatrującego końca sesji zdjęciowej sugeruje co innego. Autor jednak sprytnie, w celu uniknięcia wątpliwości założył sobie koszulkę z wydzierganym własnym imieniem. "Nie należy oceniać książki po okładce" - pocieszał się z pewnością wysmarowany śmietaną pies. Słuchacze również powinni wziąć sobie tę maksymę do serca, by dotrzeć do umieszczonej pod okładką płyty, a ona na szczęście stanowi znacznie lepszą wartość artystyczną.
Tas Cru może nie należy do mistrzów gatunku, jednak najwyraźniej nic sobie z tego nie robi. Bez kompleksów, nieco flegmatycznie prowadzi nas przez 11 utworów, rzadko kiedy wychodząc poza średnie tempo. Swingujące melodie wzbogaca lekkim i prawie melorecytującym wokalem. Wszystko jednak trzyma się kupy i zdecydowanie pozytywnie nastraja. W jednym miejscu poleci delikatna solówka gitarowa, w innym drobna zagrywka harmonijkowa. Wyczuwalne jest poetyckie zacięcie Tas Cru, który niewątpliwie uznaje się za bluesowego kontestatora naszych czasów. Utwór poświęcony nawigacji GPS dobitnie o tym świadczy.
Ci, co przełamią obrzydzenie i bez zwracania uwagi na okładkę płyty sięgną po krążek, z pewnością się nie zawiodą. Zestaw 11 przyzwoitych utworów wspomaganych oryginalnymi tekstami nie pozostawi nikogo obojętnym. I choć problemy związane z GPS nie wydają aż tak ważkie, to jednak autor wraz z nimi wpisuje się idealnie w klimat tradycyjnego bluesowego narzekania.
Kuba Chmiel