Eric Clapton

Clapton

Gatunek: Blues i soul

Pozostałe recenzje wykonawcy Eric Clapton
Recenzje
2010-12-28
Eric Clapton - Clapton Eric Clapton - Clapton
Nasza ocena:
8 /10

Eric Clapton od kilku już lat konsekwentnie podąża obraną przez siebie drogą artystyczną. Dokąd ona prowadzi? A jakże, do korzeni! Do korzeni muzyki, do korzeni samego Claptona - do bluesa…

Niektóre fragmenty doskonałej płyty “Reptile" okazały się zapowiedzią “muzycznego oglądania się za siebie" artysty (w sensie jak najbardziej pozytywnym). Album "Me and Mr. Johnson" zapoczątkował zaś w pełni okres sięgania do najgłębszych tradycji muzyki. Bo nie jest to przecież jedynie blues, pojawia się również country (czego przykładem jest płyta z J.J. Cale’em) czy jazz. Wspólnym mianownikiem dla dokonań Erica Claptona w ostatnich 6-7 latach jest jednak blues i wszelkie poszukiwania w obrębie tego gatunku. Ta myśl jest sukcesywnie kontynuowana na ostatnim albumie zatytułowanym po prostu "Clapton".

Myślę, że ten najsłynniejszy ze współcześnie żyjących gitarzystów od kilku lat próbuje udowodnić swojej publiczności, że w muzyce i w samej stylistyce bluesowej nie powiedziano jeszcze wszystkiego, a także, iż taki stan jest właściwie nieosiągalny. Cały szereg standardów Roberta Johnsona z 2004 r., jak i mnóstwo coverów zawartych na nowym albumie świadczą o pewnym przekazie mówiącym o filozofii grania bluesa. Ja ten przekaz odbieram jako przekonanie, iż siła utworów bluesowych zależy od osobowości artysty, jego własnej percepcji muzyki i wrażliwości, którą transponuje na instrument. I rzeczywiście - kawałki wybrane na album "Clapton" to w większości przykłady tzw. "korzennego bluesa", które najczęściej nie wychodzą nawet poza triadę bluesową. Klasyczne kadencje, klasyczne rozwiązania, klasyczna rytmika. Słuchając płyty po raz pierwszy nasuwa się myśl "to wszystko już było". Więc po co w ogóle "Clapton"? Należy odpowiedzieć sobie na pytanie: czy można wskazać drugą taką płytę? Nie. I to cała tajemnica nowego albumu Erica Claptona, cała tajemnica jego ostatnich artystycznych poczynań, cała tajemnica bluesa…

Clapton, nie wychodząc poza klasyczne, sprawdzone recepty - uczynił ten materiał nową jakością. Starannie zaaranżowane faktury utworów, ich tonacje, nieprzypadkowe instrumentarium odpowiadające konkretnym aranżacjom - składają się na bardzo przemyślaną całość. Takie kawałki, jak "Rockin’ Chair", "Can't Hold Out Much Longer" potwierdzają, że Clapton nie znudził się muzyką, z której wyrósł. Wręcz przeciwnie - jest nią do reszty zafascynowany.

Ale "Clapton" to nie tylko blues. Gitarzysta pozwolił sobie przemycić na tej płycie dużo więcej stylistycznych smaczków. Warto zwrócić uwagę na wodewilowy utwór "When Somebody Thinks You're Wonderful" - tak, tak, to ten sam Clapton! Uwagę przykuwa także jazzujący "Everything Will Be Alright", z doskonałym groove’em. Moje serce zostało zaś zdobyte przez utwór zamykający album - legendarny standard jazzowy "Autumn Leaves". Aranżacja na kwartet i orkiestrę zapiera dech w piersiach, podobnie jak delikatne solo gitarowe (warto w tym miejscu zwrócić uwagę na to, że na całej płycie Clapton gra bardzo oszczędnie). Prawdziwie melancholijny klimat pozostaje w słuchaczu jeszcze na długo po zakończeniu dzieła.

Ekspresja, z jaką gitarzysta traktuje kolejne utwory jest imponująca. Muzyka brzmi bardzo świeżo, wręcz relaksująco. Aranżacje są niezwykle wysublimowane. Takie efekty pracy studyjnej osiągają najlepsi. Tutaj mamy zaś do czynienia z najwyższą półką. I nie myślę tu jedynie o liderze całego przedsięwzięcia. Mistrzowi towarzyszy bowiem cała rzesza wybitnych instrumentalistów, jak choćby Doyle Bramhall II (który odpowiedzialny jest także za produkcję), Willie Weeks, Abe Laboriel Jr., Wynton Marsalis czy Derek Trucks. Fenomenalne wykonawstwo jest więc w tym przypadku oczywistością. Świetne brzmienie całości w przypadku takiej mainstreemowej, amerykańskiej produkcji tym bardziej!

Eric Clapton swoim najnowszym albumem dał niezwykle sugestywną odpowiedź na wszelkie pytania dotyczące muzyki zadawane współcześnie. Wśród setek gitarzystów szaleńczo ścigających się o miano "naj", wśród setek krytyków poszukujących nowych jakości w przejaskrawionym świecie marnego popu - pojawia się album "Clapton", który kilkoma niespiesznie zagranymi dźwiękami wyjaśnia absolutnie wszystko…

Michał Milczarek