The Incredible Blues Puppies

In The Doghouse

Gatunek: Blues i soul

Pozostałe recenzje wykonawcy The Incredible Blues Puppies
Recenzje
2010-09-29
The Incredible Blues Puppies - In The Doghouse The Incredible Blues Puppies - In The Doghouse
Nasza ocena:
6 /10

W życiu słyszałem już wiele dziwnych nazw zespołów. Palmę pierwszeństwa wiodły tu zwykle kapele z gatunku reggae, których nazwy były tak oryginalne, jak stroje Jacykowa, kreatora mody. Niekwestionowane pierwsze miejsce na podium zajęła jednak grupa podtatusiałych bluesmanów i założony przez nich zespół Niesamowite Bluesowe Szczeniaki.

"In The Doghouse" to drugi album brytyjskiej formacji The Incredible Blues Puppies. Zdobi go kiczowata okładka, przedstawiająca piątkę psiaków o smutnych mordkach, które kiszą się w małej budzie. Obrońcy praw zwierząt może się nie doczepią, bo to "dzieło sztuki" jest sztucznym tworem wątpliwie uzdolnionego "mistrza" programu graficznego. Całość nadawałaby się co najwyżej jako laurka na dzień matki, ale muzycy zespołu najwidoczniej mieli inne zdanie.

Na szczęście o wartości albumu w większej mierze świadczy muzyka nań zawarta. Ta broni się w nienajgorszym stopniu i raczej nie skłania do zatykania uszu. Do większych uniesień też nie skłania, uderzając tym samym w kategorię "mocna średnia". Na tle instrumentów wyróżnia się harmonijka, przyjemnie przesterowana, momentami stylizowana trochę na Roda Piazze. Pozostałe instrumenty nie zapadają w pamięć. Jeśli chodzi o gatunek muzyczny, to jest nim oczywiście blues, choć niejednoznacznie określony. Czasem jakby bliżej mu do Chicago, ale nie jest to regułą. Na płycie są też wstawki country i boogie-woogie. Oprócz autorskich utworów znajdziemy także covery takich znamienitych artystów, jak T-Bone Walker i Slim Harpo.

Gdy na sklepowej półce ujrzycie okładkę z małymi pieskami, ozdobioną kretyńską nazwą zespołu, nie zniechęcajcie się. To nie zestaw melodii służących usypianiu przedszkolaków, a płyta poważnych, doświadczonych przez życie bluesmanów. Niewątpliwie zasługuje ona na uwagę, choć na pewno nie porywa.

Kuba Chmiel